- Oto jest dzień! - mogli śmiało wykrzyczeć dziś wszyscy fani Mercedesa. "Srebrne Strzały" po świetnym piątku i rewelacyjnym otwarciu soboty aspirowały do zdobycia drugiego w tym roku pole position. Pierwszy raz ta sztuka udała się George’owi Russellowi, który okazał się najszybszy w Budapeszcie. Teraz jednak czekało go o wiele trudniejsze zadanie, ponieważ swoje trzy grosze w poprzednich sesjach dorzucała zdradliwa nawierzchnia. W FP2 w bandzie wylądował Charles Leclerc, a jeszcze wcześniej kontrolę nad bolidem bez poważniejszych konsekwencji stracił świeżo upieczony podwójny mistrz świata - Max Verstappen. Mało? Prognozy wskazywały aż 60% szans na deszcz! Kolejna weryfikacja Schumachera. Alonso najadł się strachu Q1 dobitnie pokazało nam, dlaczego w Formule 1 liczy się choćby najmniejsza sekunda. Identyczny czas wykręcili bowiem Sebastian Vettel oraz Mick Schumacher. Z racji tego, iż jako pierwszy rezultat zanotował młodszy z Niemców, to właśnie on mógł szczycić się przez kilkanaście minut piętnastym miejscem, które promowane jest awansem do dalszej fazy. Ba, syn legendy później zdołał się nawet poprawić, lecz powtórki wykazały wyjazd poza limity toru. Błąd 23-latka okazał się bardzo kosztowny, bo oczywiście wynik został skasowany. Awans zaliczył dodatkowo Zhou Guanyu i tak oto obaj nasi zachodni sąsiedzi wraz z Nicholasem Latifim, Aleksem Albonem i Lance’em Strollem zamiast walczyć o Q3, wybrali się na wywiady z dziennikarzami. Kilkanaście minut później do młodszego kolegi z Haasa dołączył Kevin Magnussen, duet AlphaTauri, Zhou Guanyu oraz Daniel Ricciardo. Niewiele brakowało, a z kwalifikacjami na półmetku sensacyjnie pożegnałby się też Fernando Alonso. Jeden z głównych bohaterów poprzedniego weekendu wyprzedził o niecałą jedną dziesiątą sekundy wymienionego jako ostatniego Australijczyka z McLarena. Max Verstappen nie miał sobie równych Red Bull oraz Mercedes byli zdecydowanie w innej lidze i to między tymi teamami zgodnie z oczekiwaniami rozstrzygnęła się kwestia pole position. Nerwowo zrobiło się już od samego początku, ponieważ podczas pierwszych przejazdów limity toru złamał Lewis Hamilton. - Auto traciło moc - na domiar złego narzekał jeszcze później Brytyjczyk. To wszystko w połączeniu z kapitalną formą Maksa Verstappena zwyczajnie nie mogło dać sukcesu "Srebrnym Strzałom". Holender ostatecznie nawet poprawił swój wynik, tak jakby chciał pokazać, że kiedy przychodzi co do czego, zamienia się w prawdziwą bestię, której za nic w świecie nie da się pokonać. Niemiecka stajnia pomimo porażki z liderem "Czerwonych Byków" nie ma jednak powodów do wstydu. Drugie miejsce George’a Russela i trzecie Lewisa Hamiltona dają nadzieję na podwójne podium. Choć pewnie polemizują z tym meksykańscy fani. Ich ogromne wsparcie przyczyniło się do tego, iż na czwartej pozycji kwalifikacje ukończył Sergio Perez. Nasz bohater? Zdecydowanie Valtteri Bottas. Fin rozdzielił bowiem zawodników Ferrari i jeśli jutro jego auto będzie spisywało się równie dobrze, to bez większego wysiłku powinien uplasować się w punktowanej dziesiątce. Transmisja z wyścigu od 20:55 w Eleven Sports 1 i Polsat Box Go. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Meksyku: