To właśnie wspomniany na wstępie Mercedes podchodził do drugiego piątkowego treningu z największymi nadziejami. W niemieckiej stajni po wielu tygodniach posuchy wreszcie powiało optymizmem. W FP1 z łatwością w pierwszej trójce zameldował się George Russell. Ponadto wcale nie gorzej spisał się Lewis Hamilton. Co jednak najważniejsze, bolidy obu panów już nie podskakiwały tak bardzo na prostych. To właśnie słynny efekt morświnowania spowodował przecież, że zamiast walczyć o tytuły, "Srebrne Strzały" mają jak na razie problemy ze zdobywaniem pojedynczych podiów. Moda na… rozbijanie Zupełnie inne nastroje panowały w obozie Alfy Romeo. Swój bolid kilka godzin temu doszczętnie rozbił Valtteri Bottas. Uszkodzenia okazały się na tyle poważne, że w popołudniowej sesji 32-latek nawet nie zaprezentował się licznie zgromadzonym kibicom. Na chwilę smutne miny pojawiły się także w Haasie. Kevin Magnussen w jednym z zakrętów pojechał zbyt odważnie i zgubił drobny element z sekcji bocznej samochodu. To był jednak pikuś przy tym co spotkało Ferrari. Na listę pechowców tuż obok Valtteriego Bottasa wpisał się Carlos Sainz. Hiszpan zrobił to w równie spektakularny sposób, ponieważ nie tylko wywołał czerwoną flagę, ale i na własne życzenie opuścił resztę zmagań. Mając na uwadze dwa poprzednie fatalne weekendy i falstart w tym obecnie trwającym, po prostu nie chcielibyśmy za nic w świecie być teraz w skórze Hiszpana. Trwa dobra seria Mercedesa W drugiej części treningu byliśmy świadkami długo wyczekiwanej symulacji kwalifikacji, czyli tego co sympatycy królowej sportów motorowych w piątkowych zajęciach kochają najbardziej. Zanim jednak kierowcy zabrali się za kręcenie szybkich kółek, kłopoty z układem kierowniczym zgłosił Max Verstappen. Na domiar złego w tylnej części auta Holendra pojawił się dym i tylko sam zawodnik Red Bulla wie, jakim cudem udało mu się dojechać do mechaników. Podczas gdy uwaga całego świata skupiona była na garażu obecnego mistrza świata, jakby na potwierdzenie słów z początku tekstu, piorunujące okrążenie wykręcił George Russell. Brytyjczyk utrzymał się na czele już do końca czasu, a pomogła mu w tym między innymi awaria Nicholasa Latifiego, która na moment przerwała FP2. Czołową trójkę uzupełnili Charles Leclerc oraz Sergio Perez. Wyniki 2. treningu przed Grand Prix Miami: