Tegoroczne Grand Prix Abu Zabi na zawsze przejdzie do historii Formuły 1. Po wielu zwrotach akcji i nieprawdopodobnej końcówce (neutralizacja), to Max Verstappen, a nie prowadzący przez większość wyścigu Lewis Hamilton, uplasował się na najwyższym stopniu podium, które w konsekwencji dało mu pierwszy tytuł mistrza świata w karierze. Po zakończeniu rywalizacji długo z jej wynikami nie potrafił pogodzić się Mercedes. Niemiecka stajnia zgłosiła nawet dwa protesty - pierwszy dotyczył zmiany decyzji dyrektora zmagań i pozwolenia kierowcom z końca stawki na oddublowanie się. Ponadto team z Brackley zwracał uwagę na rzekome wyprzedzenie Lewisa Hamiltona przez Maxa Verstappena za samochodem bezpieczeństwa. Po długich obradach, sędziowie zdecydowali się na odrzucenie obu wniosków. Mercedes tylko pogroził palcem Toto Wolff i spółka nie zamierzali tego tak zostawić i jeszcze w niedzielę poinformowali FIA o możliwości wniesienia apelacji. Ostatecznie po kilku dniach rozważań Mercedes odpuścił dalsze kroki prawne i uznał rezultaty niedzielnego wyścigu. W oficjalnym oświadczeniu tegoroczni zwycięzcy klasyfikacji konstruktorów zaznaczyli jednak, iż w przyszłości chcą większej współpracy z międzynarodową federacją, w celu ustalenia jasnych i klarownych przepisów, by zapobiec podobnym sytuacjom w kolejnych sezonach. Max Verstappen nagrodę za tytuł odbierze w dzisiejszy wieczór na specjalnie zorganizowanej gali w Paryżu. Z nią także związana jest kontrowersja, dotycząca Mercedesa. "Srebrne Strzały" nie wystawiły swoich mistrzowskich samochodów z Formuły 1 i Formuły E do oficjalnej sesji zdjęciowej. Ma to oczywiście związek z niedzielnymi wydarzeniami.