Max Verstappen i Lewis Hamilton w tym roku sprezentowali nam prawdopodobnie najwspanialszy sezon w historii całej Formuły 1. Obaj kierowcy od początku zmagań szli ze sobą łeb w łeb, by ostatecznie do wyścigu w Abu Zabi przystąpić z taką samą ilością punktów na koncie. Rywalizacja na Yas Marina Circuit także nie zawiodła oczekiwań kibiców i kwestia tytułu rozstrzygnęła się dopiero na ostatnim okrążeniu. Summa summarum mistrzostwo świata powędrowało do Holendra, który po przekroczeniu linii mety nie krył swojego wzruszenia. - To jest niepojęte. Cały wyścig chciałem pozostać pod grą, żeby mieć nadzieję na to że cud może się wydarzyć. Nawet ciężko pozbierać mi teraz myśli. Mój zespół i Honda na to zasłużyli. Bardzo ich kocham, uwielbiam z nimi współpracować od 2016 roku, kiedy po raz pierwszy usiadłem w kokpicie tego samochodu - powiedział lider Red Bulla. Max Verstappen nie chce poprzestać na jednym tytule Zwycięstwo Maxowi Verstappenowi nie przyszło wcale łatwo. Jeszcze na dziesięć okrążeń przed końcem z ogromną przewagą na czele wyścigu znajdował się bowiem Lewis Hamilton. Kraksa Nicholasa Latifiego spowodowała jednak neutralizację, po której wznowieniu na świeższym ogumieniu reprezentant "Czerwonych Byków" z łatwością poradził sobie z Brytyjczykiem. - Wreszcie jakoś odwrócił się ten pech i to przy moim nazwisku w końcu pojawiło się szczęście. Z tego miejsca chciałbym również podziękować Sergio Perezowi, który wykonał naprawdę fantastyczną robotę. To niesamowity partner zespołowy - dodał 24-latek. Grudzień to rzecz jasna czas na celebrację i zasłużony urlop. Za trzy miesiące z hakiem wystartuje już jednak kolejny sezon, w którym Holender zamierza iść za ciosem. - Chciałbym, żebyśmy dominowali, żebyśmy wygrywali kolejne dziesięć lub nawet piętnaście lat. Od początku obdarzyli mnie ogromnym zaufaniem i zawsze mogłem liczyć czy to na Christiana Hornera czy Helmuta Marko - zakończył Max Verstappen.