Już po pierwszych ujęciach telewizyjnych z łatwością mogliśmy połapać się, w jakiej części Stanów Zjednoczonych przez najbliższe trzy dni będą rywalizować najszybsi kierowcy świata. Palmy, jachty i przepych gdzie tylko się da, czyli witamy w Miami. Nie zawiodły nawet same zespoły, które przygotowały specjalne malowania. Na specyficzny kolor tylnego skrzydła postawił na przykład Mercedes. Piorunujące wrażenie robiły też kaski niektórych zawodników. Nikt jednak nie przyjechał tu na odpoczynek, dlatego od pierwszych minut na torze panował ogromny ruch. Raz, że to zupełnie nowy obiekt w kalendarzu. Dwa, że trzeba jak najczęściej pokazywać się kibicom. W końcu za najtańszą wejściówkę trzeba było zapłacić kilkaset dolarów, nie wspominając o tych najdroższych pakietach. A wszystko przez pewny serial na Netfliksie, który ma tyle samo krytyków co zwolenników. Carlos Sainz wyczerpał limit pecha? W poznawanie Miami International Autodrome od samego początku mocno wciągnął się chociażby Max Verstappen. Holender już parę chwil po zapaleniu się zielonych świateł "pocałował" jedną ze ścian i cudem uniknął poważniejszych uszkodzeń swojego cacka. Obecnie urzędujący mistrz świata był też nieco nerwowy. - Jak mam się nauczyć toru w takich warunkach? - rzucił do inżyniera, gdy ten wezwał go do mechaników na półmetku zmagań. Podczas gdy Holender oglądał zmagania rywali jedynie przed monitorem, szaleństwo rozpoczęło Ferrari. Pierwszą pozycję objął Carlos Sainz, a tuż za nim znajdował się Charles Leclerc. Na twarzy Hiszpana przy okazji zagościł dawno niewidziany uśmiech. Jeszcze dziś rano nie opuszczał go bowiem pech, gdyż uderzył głową w metalową siatkę i jego czoło zalało się krwią. Tradycji stało się zadość Niejednokrotnie w ostatnich latach przekonywaliśmy się, że FP1 w Formule 1 bez czerwonej flagi jest jak żołnierz bez karabinu. W Miami jako pierwszy dość niespodziewanie wywołał ją Valtteri Bottas. Na całe szczęście sesja została wstrzymana jedynie na parę minut i kierowcy tuż przed końcem czasu dostali jeszcze szansę na pokonanie kilku dodatkowych okrążeń. Gorzej z samym Finem, który niestety dość mocno zniszczył samochód. W międzyczasie otrzymaliśmy odpowiedź na zadane ciut wyżej pytanie. Nie, Carlos Sainz nie wyczerpał limitu pecha, ponieważ w końcówce doszło w jego bolidzie do przebicia opony. Jakby tego było mało, reprezentant Scuderii zaliczył też spektakularny obrót i jednocześnie stracił pozycję lidera na rzecz Maksa Verstappena. Holender spadł bowiem na trzecią lokatę, a wyprzedzili go Charles Leclerc oraz George Russell. To nie koniec jazd na dziś. O 23:30 rozpocznie się drugi trening. Transmisja w Eleven Sports 1. Wyniki 1. treningu przed Grand Prix Miami: