Kwalifikacje dawno nie zapowiadały się tak ekscytująco jak dziś. Składały się na to dwa powody. Najważniejszy to niewątpliwie specyficzna charakterystyka Losail International Circuit, za sprawą której kierowcy w niedzielnym wyścigu mogą mieć ogromne trudności z wyprzedzaniem rywali, a w takim przypadku pole position może okazać się na wagę złota. Oliwy do ognia dolewał także pojedynek Lewisa Hamiltona i Maxa Verstappena. W treningach co prawda królował Mercedes, jednak niejednokrotnie przekonywaliśmy się, że sobotnia czasówka rządzi się swoimi prawami. Od poarnka głównych bohaterów dnia straszyła również niepewna pogoda. Ba, rano nad obiektem pojawiło się parę kropel deszczu. Ku zadowoleniu zawodników sytuacja ustabilizowała się tuż przed FP3, który odbył się rzecz jasna w suchych warunkach. Najszybsza dwudziestka świata musiała więc zmagać się z tylko albo aż silnym wiatrem. Nikita Mazepin znów miał pod górkę Początkowo wydawało się, że pech opuścił w końcu Nikitę Mazepina. Rosjanin po dwóch straconych treningach wreszcie pojawił się na torze. - Dziękuję za ogarnięcie samochodu do kwalifikacji. Świetna robota panowie - zakomunikował swojemu zespołowi. Radość 22-latka nie trwała długo, gdyż kilka sekund później świat obiegły obrazki z których jasno wynikało, iż uszkodzeniu uległo przednie skrzydło w jego bolidzie. Zdecydowanie więcej szczęścia mieli inni kierowcy, kręcący w tym czasie szybkie okrążenia. Pierwszy segment czasówki zakończył się zgodnie z przewidywaniami. Poza Nikitą Mazepinem na wywiady z dziennikarzami i zasłużony prysznic udali się Mick Schumacher, Antonio Giovinazzi, Nicholas Latifi oraz Kimi Raikkonen. Z ulgą odetchnął przede wszystkim Charles Leclerc. Monakijczyk w ostatniej chwili wydostał się z zagrożonej strefy i pomimo ogromnego tłoku uzyskał awans do dalszej części rywalizacji. Sergio Perez nie wytrzymał ciśnienia? W Q2 czołowe teamy (Red Bull, Mercedes, Ferrari i McLaren) początkowo postawiły na pośrednie ogumienie, które zapobiegnie większej ilości postojów w niedzielnym wyścigu. Nic więc dziwnego, że sporego zamieszania narobił świetnie spisujący się w ten weekend Pierre Gasly. Po pierwszych wyjazdach Francuz znajdował się na drugim miejscu, tuż za plecami Lewisa Hamiltona. Im bliżej końca czasu, tym przetasowania robiły się coraz większe, ponieważ do łask wróciły opony z czerwonym paseczkiem. Miękkie Pirelli PZero zamontowano tym razem we wszystkich samochodach, z wyjątkiem Valtteriego Bottasa i Carlosa Sainza. Ryzyko Ferrari opłaciło się, bowiem Hiszpan rzutem na taśmę załapał się do Q3. W szóstym rzędzie sensacyjnie ustawi się za to Sergio Perez! Meksykanin zawiódł na całej linii, kończąc udział w kwalifikacjach już na półmetku. Na liście przegranych znaleźli się także George Russell, Daniel Ricciardo, Charles Leclerc i Lance Stroll. Lewis Hamilton znokautował rywali Zaskakujące odpadnięcie Sergio Pereza w Q2 postawiło w nie najlepszej sytuacji nie tylko Red Bulla, ale i Maxa Verstappena. Osamotniony 24-latek nie dość, że w niedzielę nie otrzyma odpowiedniego wsparcia zaraz po starcie wyścigu, to na dodatek w finałowej części sobotnich zmagań musiał sam sprostać obu świetnie radzącym sobie kierowcom Mercedesa. Otwarcie minimalnie wygrały "Srebrne Strzały". Na czele plasował się Lewis Hamilton, jednak nieco ponad 0,1 sekundy tracił do niego lider austriackiej stajni. Zapowiadało to niesamowitą dramaturgię w ostatnich minutach rywalizacji. Summa summarum Brytyjczyk nie oddał pierwszej pozycji do wywieszenia flagi w szachownicę i sięgnął po kolejne w karierze pole position. Ba, aktualny mistrz powiększył jeszcze przewagę, nokautując tym samym głównego konkurenta w walce o tytuł. Po raz kolejny świat zaskoczył z kolei Pierre Gasly. Francuz jutro ustawi się w drugim rzędzie i spróbuje powalczyć o podium. Uśmiech z ust zawodnika nie zniknął nawet po przebiciu opony w trzecim sektorze przy okazji ostatniego przejazdu. Transmisja niedzielnego wyścigu od godziny 14:55 w Eleven Sports 1. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Kataru: