Piątkowe kwalifikacje zapowiadały się niezwykle ciekawie. Wszystko za sprawą zaledwie jednego rozegranego treningu. Ograniczony czas na przygotowanie samochodów do poważnej rywalizacji utrudnił życie czołowym ekipom, co zwiększyło zarazem szanse na niespodziewane wyniki. Dodatkowym smaczkiem okazała się pogoda. Czarne chmury, podobnie jak w FP1, cały czas górowały nad Interlagos. Dwudziestu najszybszych kierowców świata do najważniejszych piątkowych zmagań przystąpiło na miękkich oponach. Taka decyzja nie powinna dziwić, ponieważ w weekendach zawierających sprint teamy otrzymują zawsze dowolność wybrania mieszanki w głównym wyścigu. Złe dobrego początki Leclerka Q1 minęło nam pod znakiem pozytywnej metamorfozy McLarena. Zarówno Lando Norris, jak i Daniel Ricciardo zupełnie nie musieli martwić się o awans do kolejnej fazy. Chwile grozy przeżywał z kolei Charles Leclerc. Reprezentant Ferrari przez moment plasował się ostatnim miejscu, z racji złamania limitów toru. 24-latek ostatecznie zdołał się poprawić i awansować nawet na podium, ale nie zmienia to faktu, że najadł się strachu co niemiara. Tyle szczęścia co Monakijczyk nie mieli Nikita Mazepin, Mick Schumacher, George Russell, Nicholas Latifi oraz Lance Stroll, którzy po niecałych dwudziestu minutach mogli szykować się na powrót do hotelu. Szczególnie swoją postawą sfrustrowany był pierwszy wymieniony z tego grona. - To naprawdę dobry wynik jak na debiut - uspokajał Rosjanina jego inżynier. Max Verstappen zaskakująco bezradny W Q2 nie doświadczyliśmy zbyt wielu emocji. Tradycyjnie nie zawiedli faworyci i do decydującego segmentu dostali się obaj kierowcy Mercedesa, Red Bulla, Ferrari i rosnącego w siłę McLarena. Zgodnie z oczekiwaniami, na tym etapie rywalizacji z fanami pożegnali się Antonio Giovinazzi, Kimi Raikkonen, Yuki Tsunoda, Sebastian Vettel. Grono smutnych zawodników uzupełnił Esteban Ocon. Co działo się z przodu? Po raz kolejny dominował Lewis Hamilton, który sprawiał wrażenie coraz mocniejszego wraz z każdym pokonanym okrążeniem. Podjazdu do aktualnego mistrza świata nie miał nawet Max Verstappen, a to zapowiadało naprawdę ciekawą ostatnią część piątkowej czasówki. Lewis Hamilton potwierdził klasę Pojedynek tytanów, jak to mamy w zwyczaju nazywać walkę Hamiltona i Verstappena, lepiej rozpoczął się dla pierwszego z nich. Brytyjczyk odstawił Holendra o prawie 0,3 sekundy co na tak krótkiej nitce toru jest naprawdę solidną różnicą. Kibice mieli nadzieję, że kierowca "Czerwonych Byków" jeszcze zdoła postawić się rywalowi, jednak tak się nie stało i to do wicelidera klasyfikacji generalnej powędrowała symboliczna nagroda za triumf w kwalifikacjach. Najlepszą trójkę uzupełnił wcześniej wspomniany Max Verstappen oraz Valtteri Bottas. Dzisiejsze zmagania ustaliły jedynie pola do jutrzejszego sprintu. Dopiero w sobotę poznamy ostateczne umiejscowienie zawodników na starcie do głównego wyścigu. Na pole position na pewno nie ma co liczyć Lewis Hamilton, który zostanie cofnięty o pięć pozycji za nadprogramowy silnik spalinowy w swoim bolidzie. To już koniec piątkowych emocji związanych z Formułą 1. Sobotę z królową sportów motorowych rozpoczniemy od drugiego treningu. Jego start zaplanowano na godzinę 16:00. Transmisja w Eleven Sports 1. Wyniki kwalifikacji przed Grand Prix Brazylii: