Jeszcze przed ustawieniem się bolidów na polach startowych oczy całego świata były zwrócone na walczących o tytuł mistrza świata - Maxa Verstappena oraz Lewisa Hamiltona. Drugi z nich nie ma ostatnio łatwego życia. Najpierw Mercedes zdecydował się na nadprogramową wymianę silnika spalinowego w jego bolidzie, co skutkowało cofnięciem o pięć pozycji na starcie, a następnie został wykluczony z kwalifikacji za nieprawidłowości związane z działaniem systemu DRS. Holender też nie przeżywa weekendu idealnego, ponieważ na własne życzenie musiał zapłacić 50 tysięcy euro kary za dotykanie bolidu Brytyjczyka po feralnych kwalifikacjach. Jakby tego było mało po myśli 24-latka nie poszedł również sprint, gdyż już na pierwszym okrążeniu udany atak wyprowadził Valtteri Bottas, który później sięgnął po pole position. Przed godziną 18:00 dowiedzieliśmy się także o kolejnych karach w stawce. Sankcje tym razem dotknęły Kimiego Raikkonena. Fin wyruszył z alei serwisowej ze względu na to, iż jego team postanowił o wymianie tylnego skrzydła i dokonaniu kilku korekt w ustawieniach zawieszenia. Co ważne, praktycznie wszyscy zdecydowali się na wybór pośredniej mieszanki. Jako jedyny z czerwonych Pirelli korzystał Yuki Tsundoa. Wymarzony start Red Bulla, koszmar Lando Norrisa Fenomenalny start zaliczył duet Red Bulla. Na pierwszym zakręcie Max Verstappen "połknął" Valtteriego Bottasa. Chwilę później tego samego z Finem dokonał Sergio Perez, dzięki czemu austriacka stajnia znalazła się w sytuacji idealnej. Dobrym refleksem popisał się również Lewis Hamilton. Brytyjczyk w ciągu zaledwie kilku okrążeń przedarł się z dziesiątego miejsca do czołowej czwórki, a następnie został przepuszczony przez wcześniej wspomnianego Bottasa. Marzenia o dobrym wyniku niemal natychmiast musiał porzucić z kolei Lando Norris. W bolidzie niedawnego solenizanta doszło do przebicia opony, przez co już na drugim kółku zameldował się na przymusowym pit-stopie. Powtórki wykazały, że przyczyną takiego stanu rzeczy okazał się kontakt z Carlosem Sainzem, czyli... byłym zespołowym kolegą 22-latka. Jak pech, to pech. Yuki Tsunoda i Lance Stroll „pomogli” Lewisowi Hamiltonowi Ogromnego zamieszania na torze narobili Yuki Tsunoda i Lance Stroll. Z obu samochodów posypało się sporo części. Organizatorzy w obawie o pozostałych uczestników wyścigu zdecydowali się na wywołanie samochodu bezpieczeństwa i na moment zamknęli prostą startową, nakazując kierowcom przejazd przez aleję serwisową. Była to oczywiście woda na młyn dla trzeciego Lewisa Hamiltona, który zniwelował różnicę do prowadzących "Czerwonych Byków". Nie minęło kilka sekund od zjazdu Mercedesa Bernda Maylandera, a przednie skrzydło uszkodził Mick Schumacher i na Interlagos pojawiła się tym razem wirtualna neutralizacja. W międzyczasie sędziowie przekazali informację o dziesięciosekundowej karze dla Yukiego Tsunody za wcześniejszą kolizję z Lance’em Strollem. Kibice nie narzekali więc na nudę, bo przynajmniej na początku działo się tyle, ile w trzech ostatnich wyścigach razem wziętych. Do pełni szczęścia brakowało emocji czysto sportowych. Mercedes spróbował podcięcia Na pierwszy pojedynek z prawdziwego zdarzenia musieliśmy czekać do osiemnastego okrążenia. Show fanom zgromadzonym na trybunach zafundowali Sergio Perez i Lewis Hamilton. Najpierw udany atak przeprowadził siedmiokrotny mistrz świata. Jego radość nie trwała długo, ponieważ szybko skontrował Meksykanin. Drugi skuteczny manewr Brytyjczyka zamknął sprawę i to kierowca ze Stevenage znajdował się tuż za prowadzącym Maxem Verstappenem. Zgodnie z oczekiwaniami, na półmetku rywalizacji rozpoczęły się strategiczne szachy. Podcięcia spróbował Mercedes, który na 27 kółku wysłał do swoich mechaników Lewisa Hamiltona, po to by ci założyli mu twarde opony. Na taki sam ruch okrążenie później zdecydował się Red Bull, dzięki czemu lider klasyfikacji generalnej utrzymał się na czele. Różnica zmniejszyła się jednak do niecałych dwóch sekund, co zwiastowało ciekawą dalszą część zmagań. - Nie możemy już dać się podciąć - grzmiał do inżyniera wyraźnie niezadowolony Holender. Strategicznych szachów ciąg dalszy Na 41. okrążeniu pierwszy po kolejne ogumienie z białym paseczkiem pojawił się Max Verstappen. Pomimo tego stratedzy "Srebrnych Strzał" pozostali niewzruszeni i nie zdjęli lidera z toru. Taki stan rzeczy nie potrwał długo, bo zaledwie kilka minut później Lewis Hamilton zameldował się ostatecznie u mechaników po dokładnie te same opony. W efekcie nie zmieniło się zupełnie nic, poza humorem siedmiokrotnego mistrza świata, który zażyczył sobie żółte Pirelli. Sfrustrowany wicelider generalki po serii gorzkich słów do inżyniera, ruszył jednak w pogoń za głównym rywalem w walce o tytuł, niwelując stratę do niecałej jednej sekundy, wprawiając w euforię fanów na trybunach. Entuzjazmu kibiców nie podzielali pracownicy McLarena i Aston Martina. Z wyścigu wycofali się bowiem Daniel Ricciardo i Lance Stroll. Udana pogoń Lewisa Hamiltona Wśród sympatyków Mercedesa pierwsze korki od szampanów wystrzeliły na 59. kółku, kiedy to Lewis Hamilton w końcu dopiął swego, wyprzedzając Maxa Verstappena. Aktualny czempion powiększał następnie przewagę z okrążenia na okrążenie, jakby chciał jeszcze dodatkowo dobić słabnącego przeciwnika. Brytyjczyk do końca zmagań kontrolował już sytuację i bez większych problemów jako pierwszy zameldował się na mecie. Poza aktualnym mistrzem i niepocieszonym 24-latkiem najlepszą trójkę uzupełnił zespołowy kolega triumfatora - Valtteri Bottas. W klasyfikacji generalnej przewaga reprezentanta Red Bulla stopniała do 14 punktów. Kolejny wyścig już za tydzień w Katarze, do którego królowa sportów motorowych wybierze się po raz pierwszy w historii. Transmisja tradycyjnie w Eleven Sports. Wyniki wyścigu o Grand Prix Brazylii: Klasyfikacja kierowców (po 19 z 22 wyścigów): 1. Max Verstappen (Holandia/Red Bull) 332,5 pkt 2. Lewis Hamilton (W. Brytania/Mercedes) 318,5 3. Valtteri Bottas (Finlandia/Mercedes) 203,0 4. Sergio Perez (Meksyk/Red Bull) 178,0 5. Lando Norris (W. Brytania/McLaren) 151,0 6. Charles Leclerc (Monako/Ferrari) 148,0 7. Carlos Sainz junior (Hiszpania/Ferrari) 139,5 8. Daniel Ricciardo (Australia/McLaren) 105,0 9. Pierre Gasly (Francja/Alpha Tauri) 92,0 10. Fernando Alonso (Hiszpania/Alpine) 62,0 11. Esteban Ocon (Francja/Alpine) 50,0 12. Sebastian Vettel (Niemcy/Aston Martin) 42,0 13. Lance Stroll (Kanada/Aston Martin) 26,0 14. Yuki Tsunoda (Japonia/Alpha Tauri) 20,0 15. George Russell (W. Brytania/Williams) 16,0 16. Kimi Räikkönen (Finlandia/Alfa Romeo) 10,0 17. Nicholas Latifi (Kanada/Williams) 7,0 18. Antonio Giovinazzi (Włochy/Alfa Romeo) 1,0 Klasyfikacja konstruktorów: 1. Mercedes 521,5 pkt 2. Red Bull 510,5 3. Ferrari 287,5 4. McLaren 256,0 5. Alpine 112,0 6. Alpha Tauri 112,0 7. Aston Martin 68,0 8. Williams 23,0 9. Alfa Romeo 11,0