Brazylia pogrążyła się w chaosie po zakończeniu drugiej tury wyborów prezydenckich, w której Lula da Silva minimalnie pokonał Jaira Bolsonaro, czyli obecnie urzędującego szefa państwa. Zwolennicy drugiego z nich niestety do dziś nie mogą pogodzić się z przegraną, przez co odbywają się regularne protesty. Blokowane są między innymi drogi. Ponadto w pewnym momencie zdecydowano się nawet na zamknięcie lotniska w Sao Paulo. Jak na złość, w przyszłym tygodniu do kraju Ayrtona Senny zawitać ma Formuła 1. O możliwych problemach organizatorów pisaliśmy już kilka dni temu w TYM miejscu. Najgorszy możliwy scenariusz zakłada odwołanie wyścigu, lecz obecnie nie zapowiada się na aż taki odważny ruch. Niestety o królowej sportów motorowych w Brazylii mówi się jeszcze z jednego powodu. Kolejną kontrowersję wywołał bowiem Nelson Piquet. Trzykrotny czempion nie nauczył się chyba na poprzednich błędach i w skandaliczny sposób wypowiedział się o prezydencie elekcie. Chodzi o filmik, który od kilku dni krąży po całym Internecie. - Wyślijmy go na cmentarz - wykrzykuje w nim legendarny zawodnik w stronę zwycięzcy wyborów. Materiał dotarł błyskawicznie do odpowiednich służb i już rozpoczęło się śledztwo. - Nelson Piquet to osoba publiczna i dlatego powinien wiedzieć, że jego wypowiedzi mogą dotrzeć do setek tysięcy ludzi - napisała prokuratura w oficjalnym oświadczeniu. To oczywiście nie koniec sprawy. Jak informuje portal foxsports.com, zarówno były kierowca, jak i jego towarzysze widoczni na filmiku mają niebawem zeznawać przed brazylijską policją federalną. Nelson Piquet podpadł już kilka miesięcy temu To niestety nie pierwszy tego typu występek w wykonaniu 70-latka. Wcześniej dostawało się głównie Lewisowi Hamiltonowi, który obrażany był przez Brazylijczyka na tle rasistowskim. - Stanowczo potępiamy wszelkiego rodzaju rasistowskiego i dyskryminującego języka. Lewis jest przodownikiem w naszym sporcie, jeśli chodzi o walkę z rasizmem - napisał wówczas niemiecki team, a Formuła 1 postanowiła nie wpuszczać więcej Piqueta do padoku. Zakaz ten trwa zresztą do dziś.