Zanim nadeszła długo wyczekiwana przez wszystkich godzina 16:00, swój mały wyścig z czasem prowadziły ekipy Haasa i AlphaTauri. Amerykanie dwoili się i troili, by przygotować do rywalizacji auto Micka Schumachera, w którym spaliły się hamulce. Poza tym, jak się później okazało, konieczna była wymiana skrzyni biegów. Włosi natomiast musieli przyjrzeć się jednostce napędowej Pierre’a Gasly’ego. Problem Francuza okazał się na tyle poważny, że nawet nie pojawił się on na torze w trakcie ostatniego treningu. „Zielony Red Bull” nie taki dobry jak go malują W pierwszej części kwalifikacji poza sportowymi emocjami, fani żyli obecnością w padoku między innymi Rogera Federera. Jeden z najbardziej utytułowanych tenisistów globu od piątku przebywa w garażu Mercedesa i podpatruje jak "Srebrne Strzały" zaliczają powrót do grona trzech najlepszych teamów w stawce. Zmotywowani obecnością wyjątkowego gościa byli też prawdopodobnie sami kierowcy. Lewis Hamilton oraz George Russell w końcu na dużym spokoju znaleźli się w kolejnej fazie czasówki. Podczas gdy brytyjskim kibicom spadł ogromny kamień z serca, prawdziwy dramat przeżywali ich hiszpańscy odpowiednicy. Totalnie sprawę zawaliło Alpine, które w końcowej fazie zbyt późno wypuściło na tor Fernando Alonso, w efekcie czego reprezentant gospodarzy nie zdążył poprawić czasu i pożegnał się ze swoimi sympatykami już na etapie Q1. Zawiódł także Aston Martin, a żałować może zwłaszcza Sebastian Vettel. - To był jakiś żart - wypalił wyraźnie niezadowolony z działania bolidu czterokrotny mistrz świata. Poza nim pod prysznic udali się Lance Stroll, Nicholas Latifi i Alex Albon. Nieszczęście jednego jest szczęściem drugiego Na półmetku koncert Mercedesa trwał w najlepsze. Po raz pierwszy całkowicie bezradny był chociażby bezbłędny od piątkowego południa Charles Leclerc. Kibiców na kolana rzucił George Russell, który odstawił Lewisa Hamiltona o ponad 0,3 sekundy. Rzeczy ciekawsze ponownie działy się jednak ciut niżej. Sprawa wejścia do Q3 znów rozstrzygnęła się tuż przed pojawieniem się flagi w szachownicę. Ostatecznie grubą, czerwoną kreską oddzieliliśmy Zhou Guanyu, Pierre’a Gasly’ego, Yukiego Tsunodę, Estebana Ocona oraz... piekielnie smutnego Lando Norrisa. Dlaczego piekielnie smutnego? Ano dlatego, że już witał się z gąską, jednak sędziowie wykreślili jego najlepszy rezultat ze względu na przekroczenie limitów toru. Co to z drugiej strony oznaczało? Dwa bolidy Haasa w walce o pole position! Złe dobrego początki Leclerca Już na samym początku ostatniej fazy dzisiejszych zmagań bączka pod koniec szybkiego kółka wykręcił, uwaga, Charles Leclerc! Błąd rywala wykorzystał oczywiście Max Verstappen, który chwilowo objął prowadzenie. Chwilowo, ponieważ później dało o sobie znać zjawisko ewolucji toru. Czasy przez czołówkę były poprawiane jak szalone aż w końcu wcześniej wspomniany Monakijczyk zmotywowany niepowodzeniem odpalił prawdziwą petardę, nokautując drugiego ostatecznie Holendra o ponad 0,3 sekundy. - Nie mam mocy - zdążył skwitować jedynie obecny mistrz świata. Show Ferrari i Red Bulla zdołał jedynie zakłócić George Russell. Młodemu Brytyjczykowi rzutem na taśmę udało się wykręcić przyzwoite okrążenie, które pozwoliło na wyprzedzenie Sergio Pereza. Najlepszy z "grupy pościgowej" okazał się siódmy Valtteri Bottas. Początek jutrzejszego wyścigu o godzinie 15:00. Transmisja w Eleven Sports 1. Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Hiszpanii: