Zanim rozpoczął się ostatni dzisiejszy trening, świat motorsportu żył sprawą Astona Martina, który do Hiszpanii sprowadził całkowicie przebudowany samochód. Nie byłoby w tym oczywiście niczego dziwnego, gdyby zielony bolid bliźniaczo nie przypominał auta świetnie radzącego sobie w tym roku Red Bulla. Czwartkowe śmichy chichy w piątek przeobraziły się w coś poważniejszego i sprawą zajęła się nawet FIA. Na szczęście nie doszło do skandalu, ponieważ kontrola nie wykazała niczego niepokojącego. "Czerwone Byki" jak to "Czerwone Byki" musiały wbić jednak szpileczkę. Pracownicy zespołu w trakcie FP1 popijali sobie chociażby zieloną wersję popularnego energetyka. Oliwy do ognia dolał też Christian Horner, który przed kamerami telewizyjnymi wskazał ilu ludzi z jego teamu niedawno zmieniło barwy i współpracuje teraz z ich brytyjskimi konkurentami. Po prostu witamy w Formule 1. Tu nie ma ani chwili nudy. Pech Valtteriego Bottasa Wracając już do spraw sportowych, podobnie jak w pierwszych piątkowych zajęciach niemal od razu wszyscy kierowcy ochoczo zameldowali się na Circuit de Barcelona-Catalunya. Miało to oczywiście związek z ogromem poprawek przywiezionych przez większość stajni. Każda z nich chciała bowiem odpowiednio dobrać ustawienia pod sobotnie kwalifikacje, które odbędą się w zbliżonej porze. Sesja niestety ekspresowo zakończyła się dla Valtteriego Bottasa. Fin nie pojeździł sobie nawet dziesięciu minut i przymusowo zatrzymał się na poboczu. Awaria jego Alfy Romeo nie wyglądała dodatkowo najlepiej. Już na prostej startowej w kokpicie doświadczonego zawodnika pojawił się dym. Nie minęło parę sekund, a przygasł też wyświetlacz i jedyne co mógł zrobić 32-latek, to zaparkować samochodu w bezpiecznym miejscu. Mercedes wreszcie wrócił do żywych? Na moment zadrżeli też wtedy pozostali kierowcy, którzy obawiali się czerwonej flagi. Ku ich radości, dyrektor wyścigowy zdecydował się jedynie na wprowadzenie wirtualnej neutralizacji. Pozwoliła im ona na dalsze zbieranie niezbędnych danych potrzebnych w dalszej części weekendu. Po półgodzinnym, względnym spokoju, rozpoczął się też wreszcie festiwal szybkich kółek. Na dzień dobry prawdziwą bombę odpalił Charles Leclerc. Rezultat Monakijczyka okazał się na tyle fenomenalny, że pozostał on na czele do końca zmagań. Chyba jeszcze bardziej pozytywnie zaskoczył nas Mercedes. Obie "Srebrne Strzały" również popisały się konkurencyjnymi czasami i zameldowały się na podium. Co jednak ważniejsze, bolid zarówno Lewisa Hamiltona jak i George’a Russella nie podskakiwał tak mocno na prostych. Czyżby świeżutkie poprawki zdały egzamin? Oby, bo kolejny zespół walczący o najwyższe cele to zawsze więcej emocji w przyszłości. Wyniki 2. treningu przed Grand Prix Hiszpanii: