Na 20 okrążeń przed metą Kubica nie opanował bolidu i ugrzązł na poboczu. To był koniec wyścigu dla Polaka. "Pomiędzy 10. a 11. zakrętem na prostej złapałem aquaplaning (przy dużej prędkości opona nie odprowadza wody na boki i traci przyczepność - przyp. red), nie pierwszy w tym wyścigu. Niestety, ten był znacznie większy i praktycznie całkowicie straciłem panowanie nad bolidem" - tłumaczy Kubica na łamach "Super Expressu". "Spod kół Kovalainena leciało mnóstwo wody i nic nie widziałem. Na torze były dwie suche linie tylko tam, gdzie jechały bolidy. Ja złapałem trochę wody z boku i... poszło! Jechałem 250 na godzinę, koła straciły styk z torem i nie miałem już żadnej kontroli nad samochodem" - dodaje krakowianin. "Dwa kółka wcześniej rozmawiałem z inżynierem o zmianie opon, bo miałem duże problemy z utrzymaniem bolidu na torze. Założyliśmy przejściówki, a deszczowe byłyby lepsze... Ludzie, którzy o tym decydowali, nie chcieli ryzykować. Ale tak naprawdę ryzyko było zerowe, co udowodnił Barrichello, który wywalczył 3. miejsce właśnie na deszczowych oponach" - podkreśla polski kierowca. W klasyfikacji generalnej MŚ Kubica zajmuje 4. miejsce i traci tylko dwa punkty do czołowej trójki. Liderem jest Lewis Hamilton z McLaren-Mercedes. Tuż za nim plasują się dwaj kierowcy Ferrari - Felipe Massa i Kimi Raikkonen. "Wszyscy są groźni. Dużo zależy od formy, bolidu i szczęścia. W Anglii Hamilton miał ułatwione zadanie, ja miałem szczęście w Kanadzie. Tracę tylko 2 punkty do lidera. Na początku sezonu wziąłbym taki wynik w ciemno" - kończy Kubica.