Do tak odważnego ujawnienia planów sportowych zachęciło go pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej po niedzielnym wyścigu w Montrealu. Polski kierowca teamu BMW Sauber dodał, że objętego w niedzielę prowadzenia łatwo nie odda. "Jeśli się prowadzi w klasyfikacji mistrzostw świata po siedmiu wyścigach (bez GP Australii, której Kubica nie ukończył - przyp. red.), a twoje najgorsze miejsce to czwarte, wtedy trzeba wykorzystać sposobność. Mam nadzieję, że zespół wesprze mnie maksymalnie, a ja dam z siebie wszystko, by walczyć o mistrzostwo. Musimy pracować, walczyć, atakować. Na pewno nie zabraknie nam motywacji. Jeśli się jest liderem po siedmiu wyścigach, to jasne, że ma się samochód, którym można zwyciężać. Z kolei, jeśli się dysponuje topowym bolidem, wtedy jest się topowym teamem" - powiedział 23-letni krakowianin. Kubica, który rok wcześniej miał na torze im. Gillesa Villeneuve'a straszliwą kraksę, został powitany bardzo serdecznie przez kibiców, w tym spory "kontyngent" Polaków, którzy skandowali jego nazwisko, gdy wstępował na podium. Jego zwycięstwo w Montrealu jest pierwszym triumfem innego niż Ferrari lub McLaren teamu od GP Japonii w październiku 2006 r., gdy wygrał dwukrotny mistrz świata, Hiszpan Fernando Alonso, wtedy w zespole Renault. "Atmosfera była wspaniała, podobnie jak reakcje fanów, w tym wielu Polaków, którzy wiwatowali na moją cześć. To było coś szczególnego - zwycięstwo tutaj, w Montrealu, zważywszy na to, co było tu rok temu" - powiedział Kubica, który ma cztery punkty przewagi nad Brytyjczykiem Lewisem Hamiltonem z McLarena. Kubica przyznał, że zwycięstwo w Montrealu ułatwiła mu kraksa Hamiltona z Finem Kimi Raikkonenem (Ferrari). Nie ukrywał, że przed teamem BMW Sauber wiele pracy, by zwyciężać w normalnych okolicznościach. "Pracujemy nad tym. Naszym celem na ten rok było wygranie wyścigu Grand Prix i dokonaliśmy tego. Jednak, szczerze mówiąc Hamilton był tu najszybszy. Popełnił błąd, za który drogo zapłacił. Musiałem mu podziękować, za to, że wybrał Kimiego, a nie mnie" - powiedział Polak, który z Raikkonenem oczekiwał na wyjazd z pit stopu. Sam fiński kierowca, z nieco wisielczym humorem, opisał incydent. "Stałem sobie pod światłem, gdy nagle wjechał mi w tył jakiś daltonista". Cały ubiegły sezon Kubica prosił o zmiany w swym samochodzie i teraz powiedział, że wyniki sezonu 2008 wykazały, iż miał rację. "Było kilka drobiazgów, które nie pracowały właściwie i nalegałem, by to zmienić. Niestety, nie mogliśmy tego zrobić w trakcie sezonu. W tym roku rezultaty pokazały, jak starałem się o to. Efekt jest bardzo pozytywny dla mnie i dla zespołu" - podkreślił Kubica.