Saga z Oscarem Piastrim w roli głównej rozpoczęła się już parę tygodni temu, kiedy to Alpine przedstawiło go jako kierowcę na sezon 2023. Na początku nie było w tym niczego dziwnego, bowiem Australijczyk od paru lat pełnił funkcję juniora francuskiej stajni i sportowy awans wydawał się kwestią czasu. Zamieszanie wywołał jednak sam zainteresowany, który jeszcze tego samego dnia wydał oświadczenie w mediach społecznościowych. W nim poinformował, że nie wie o żadnym kontrakcie i na pewno nie będzie ścigał się dla teamu z Enstone. W międzyczasie do Internetu wyciekła informacja jakoby obecny mistrz F2 porozumiał się z McLarenem. Między zespołami momentalnie rozpoczęła się batalia o utalentowanego kierowcę. I jedni i drudzy nie zamierzali odpuszczać, więc sprawą zajęła się komisja FIA do spraw kontraktów. Po kilkunastu dniach oczekiwania całego świata na decyzję, dziś w końcu w Internecie pojawił się oficjalny komunikat. Komunikat korzystny dla McLarena, bo właśnie w pomarańczowym bolidzie 21-latek pojeździ co najmniej do sezonu 2024. Australijczyk za Australijczyka. Co z Danielem Ricciardo? - Jestem niesamowicie podekscytowany, że zadebiutuję w Formule 1 w tak znanym i prestiżowym teamie. Dziękuję całej ekipie za daną mi szansę. Zespół ten zresztą wielokrotnie pokazywał, że wierzy w młode talenty, dlatego nie mogę doczekać się ciężkiej pracy u boku Lando Norrisa. Mam nadzieję, iż obaj przyczynimy się do kolejnych wielkich sukcesów. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak skupić się na przygotowaniach do wielkiego debiutu i rozpoczęcia poważnej kariery w pomarańczowych barwach - oznajmił na oficjalnej stronie McLarena Oscar Piastri. Transfer Australijczyka spowodował rzecz jasna odejście Daniela Ricciardo z brytyjskiego teamu. Jak na razie nie wiadomo dokąd powędruje starszy o parę lat rodak Piastriego, lecz wśród potencjalnych ekip wymienia się między innymi Alpine. Sam 33-latek zakłada też w najgorszym wypadku rok przerwy, przy czym zapewnia że na pewno nie odpuści startów Formule 1. Poza nim o swoją przyszłość zdecydowanie bardziej musi obawiać się chociażby Mick Schumacher. Fani królowej sportów motorowych na pewno nie będą więc narzekać na transferową nudę. Czytaj też:Mistrz świata wraca do domu. Czy ktoś go w końcu zatrzyma?