Wyścig zapowiadał się niezwykle ciekawie. Wszystko za sprawą fantastycznej rywalizacji pomiędzy Mercedesem a Red Bullem na przestrzeni całego weekendu. Gdy wydawało się, że austriacka stajnia po fenomenalnym tempie prezentowanym w treningach całkowicie zdominuje kwalifikacje, w Q3 wielki zryw zaliczyły "Srebrne strzały", w efekcie czego na dwóch pierwszych polach ustawili się Valtteri Bottas i Lewis Hamilton. Dodatkowego smaczku niedzielnym zmaganiom dodawała licznie zgromadzona publiczność. Co niektórzy publikę określali jako trzeciego kierowcę "czerwonych byków". Nawet czwarta pozycja Sergio Pereza w sobotniej czasówce nie zniechęciła fanów do zapełnienia każdej z trybun znajdujących się na terenie jednego z najpiękniejszych obiektów w tegorocznym kalendarzu Formuły 1. Wszyscy poza Yukim Tsunodą i Estebanem Oconem zdecydowali się na wybór pośredniej mieszanki. Większość zespołów zamierzało pojechać więc wyścig na zaledwie jeden pit-stop. Koszmar Valtteriego Bottasa To, co Red Bull stracił w kwalifikacjach, nadrobił już na pierwszym okrążeniu za sprawą fenomenalnego startu Maxa Verstappena i Sergio Pereza. Holender wysunął się na prowadzenie, a Meksykanin znajdował się na trzecim miejscu, tuż za tylnym skrzydłem Lewisa Hamiltona. O ogromnym pechu może mówić Valtteri Bottas, który brał udział w drobnej kraksie i spadł na osiemnastą pozycję. Jeszcze gorszy początek zmagań zaliczyli Yuki Tsunoda i Mick Schumacher. Obaj uczestniczyli w zamieszaniu na początku rywalizacji. Niestety ich bolidy uległy znacznie większemu uszkodzeniu, przez co obaj musieli ekspresowo pożegnać się z wyścigiem. Ogólnie Japończyk nie zaliczy tego weekendu do udanych. Najpierw spowodował nie lada zamieszanie w kwalifikacjach, a w niedzielę nie przejechał choćby jednego kółka. Koncert Maxa Verstappena Główni bohaterzy dnia narobili takiego zamieszania, że potrzebowano samochodu bezpieczeństwa, aby służby porządkowe zrobiły porządek z bolidami i ich elementami rozsypanymi po torze. Po wznowieniu pełnoprawnej rywalizacji Max Verstappen dodatkowo umocnił się na prowadzeniu i wraz z każdym pokonywanym kilometrem stale odjeżdżał Lewisowi Hamiltonowi. Za plecami czołówki pozycję za pozycją tracił George Russell. Brytyjczyk pomimo przyzwoitego startu, momentalnie wyleciał z TOP 10 za sprawą przegranych batalii z Kimim Raikkonenem i Fernando Alonso. Na pochwałę zasługiwał z kolei Pierre Gasly, który utrzymał się w najlepszej piątce i potwierdził dobrą formę z kwalifikacji. Merecedes postawił wszystko na jedną kartę Przez większą część wyścigu niestety nie działo się nic ciekawego. Widzowie kilkakrotnie mogli jedynie usłyszeć głos aktualnego mistrza świata narzekającego na ogumienie i fakt, iż nie jest w stanie oddalić się od nacierającego na niego Sergio Pereza. Ku zaskoczeniu obserwatorów, fatalnym tempem dysponował Valtteri Bottas. Fin ugrzązł na dwunastym miejscu i pomimo ogromnych starań nie potrafił uporać się z Danielem Ricciardo. Mercedes nie zamierzał czekać z założonymi rękami i sprowadził Lewisa Hamiltona do mechaników już na trzydziestym okrążeniu, montując w jego bolidzie twarde opony. Czy ryzyko przyniosło oczekiwane skutki? Ciężko powiedzieć. Kierowca wyjechał bowiem tuż za Charlesem Leclerkiem, tracąc przy tym troszkę czasu. Na zupełnie inną strategię zdecydował się Red Bull. Austriacka stajnia przytrzymała Maxa Verstappena na torze do 33 kółka. Efekt? Nie zmieniło się kompletnie nic i lider klasyfikacji generalnej mógł kontynuować swój marsz po pewne zwycięstwo. Chwilę radości otrzymali przy okazji meksykańscy fani. Przez kilka okrążeń liderem zmagań był Sergio Perez. Uśmiech z twarzy kibiców zniknął dopiero po pojawieniu się 31-latka w alei serwisowej (spadł na 3. miejsce). Lewis Hamilton zachował zimną krew W końcówce fani emocjonowali się głównie walką o drugą pozycję pomiędzy Sergio Perezem a Lewisem Hamiltonem. Idol publiczności, ze względu na świeższe ogumienie, stale odrabiał straty do rywala. - Dogoni nas w okolicach ostatniego okrążenia - uspokajał mistrza świata jego inżynier. Wyliczenia niemieckiego zespołu okazały się błędne, gdyż Meksykanin zbliżył się do rywala na mniej niż sekundę już na 60 okrążeniu, jednak ostatecznie nie był w stanie przemknąć przed rywala. Wyścig bezapelacyjnie padł łupem Maxa Verstappena. Holender nie pozostawił przeciwnikom żadnych złudzeń i całkowicie zdominował rywalizację na Autódromo Hermanos Rodríguez. Tak jak wspomnieliśmy wcześniej, podium uzupełnili Lewis Hamilton i Sergio Perez. W klasyfikacji generalnej dzisiejszy triumfator oddalił się od aktualnego mistrza na 19 punktów. Kolejny weekend już za tydzień w brazylijskim Sao Paulo. Wyniki wyścigu o Grand Prix Meksyku: