Cały świat Formuły 1 od ogłoszenia weekendu w Las Vegas podzielił się na dwa obozy. Optymiści nie mogli doczekać się powrotu kierowców do ikonicznego miasta w Stanach Zjednoczonych. Przeciwnicy natomiast słusznie zwracali uwagę, że zamiast trzeciego wyścigu w USA, warto zadbać o inne państwa, które wypadły z kalendarza królowej sportów motorowych. Zaczęło się z pompą, bo od efektownej czwartkowej prezentacji, choć nie przypadła ona każdemu do gustu. - Wyglądamy jak klauny - grzmiał Max Verstappen. Wtórował mu między innymi Lance Stroll. Same za siebie mówiły też obrazki na trybunach. Na wydarzeniu nie pojawiło się zbyt wielu kibiców. Zniszczona podłoga Sainza. W Las Vegas pachnie ogromnym skandalem Na zmazanie plamy liczono w pierwszym treningu, który finalnie okazał się jeszcze większą klapą. Kierowcy najeździli się... niecałe dwadzieścia minut. Nie dość, że problemy sprawiała im nawierzchnia, to na dodatek na ten moment tor nie spełnia podstawowych wymagań bezpieczeństwa. Na obiekcie źle zamontowane są studzienki, o czym na własnej skórze przekonał się Carlos Sainz. Bolid Hiszpana ma kompletnie zniszczoną podłogę. Sędziowie widząc incydent zawodnika Ferrari, błyskawicznie wywiesili czerwoną flagę i po kilkunastu minutach nerwowego wyczekiwania, nie wznowili już rywalizacji. Wyników nie ma nawet co podawać, ponieważ są one kompletnie bezużyteczne i nie wiadomo co dalej z przyszłością weekendu. Na razie tor sprawdzają eksperci przed którymi trudna decyzja. Odwołanie kolejnych sesji byłoby jednym z największych skandali w historii dyscypliny. - O wszelkich zmianach w harmonogramie poinformujemy w odpowiednim czasie - brzmi krótki komunikat Formuły 1. Kibicom pozostaje zatem nic innego jak tylko czekać na dobre wieści ze Stanów Zjednoczonych. Drugi trening zaplanowano na godzinę 9:00 polskiego czasu.