Jeszcze w niedzielny poranek chyba nikt nie wyobrażał sobie tego, że Red Bull opuści słoneczną Hiszpanię z kolejnym dubletem w historii istnienia zespołu. A jednak! Austriacka stajnia wykorzystała splot korzystnych zdarzeń i po pełnym dramatów wyścigu na torze pod Barceloną wzniosła w górę dwa największe trofea. Pierwszy linię mety minął Max Verstappen, a tuż za nim zameldował się Sergio Perez. W niedzielne popołudnie kibicom zaimponował zwłaszcza Meksykanin. Przez większość zmagań 32-latek dysponował znacznie lepszym tempem niż obecny mistrz świata, a ponadto dane mu było przez kilka okrązeń prowadzić w wyścigu. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy usłyszał on w radiu komunikat mówiący o przepuszczeniu kolegi z zespołu. - To trochę nie fair - odparł wówczas w emocjach, lecz summa summarum nie zamierzał uprzykrzać Holendrowi życia. Sergio Perez cieszy się z sukcesu ekipy Tuż przed dekoracją wydawało się, że Sergio Perez będzie wyraźnie niepocieszony. Kamery pokazały jednak człowieka uśmiechającego się od ucha do ucha. - Jestem niezmiernie szczęśliwy, że po raz pierwszy stanąłem na podium podczas Grand Prix Hiszpanii. Myślę, że było blisko zwycięstwa, ale koniec końców to świetny wynik zespołowy. Cieszę się z tego - oznajmił cytowany przez portal Motorsport.com. Meksykanin nie zamierzał również roztrząsać publicznie całej sprawy. - Musimy o tym później porozmawiać. Stosowaliśmy różne strategie dotyczące opon. Na początku pozwoliłem Maksowi przejechać, a potem pomyślałem, że mógłbym dalej jechać i nie tracić cennych sekund, aby moja strategia zadziałała, ale i tak to dobry wynik dla całej ekipy - zakończył. Radości 32-latka nie ma co się dziwić. Po sześciu rundach znajduje się on na znakomitej trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej. Najbliższa okazja do zasilenia konta o kolejne punkty już za tydzień w Monako.