20 marca w Bahrajnie Formuła 1 oficjalnie wkroczyła w nową erę. Wyścig inaugurujący sezon zgodnie z oczekiwaniami nie zawiódł i rozstrzygnął się dopiero na ostatnich okrążeniach. O ile powody do zadowolenia mają włoscy fani, gdyż Ferrari sięgnęło po swój pierwszy dublet od 2019 roku, o tyle sfrustrowani swoje telewizory wyłączali sympatycy Red Bull Racing. Kierowcy Red Bulla nie kryją rozgoryczenia Reprezentanci austriackiej stajni w niedzielny wieczór przeżyli istną drogę z nieba do piekła. Gdy wydawało się już, że Max Verstappen oraz Sergio Perez zameldują się w gronie czterech najlepszych kierowców zmagań, ich bolidy nagle odmówiły posłuszeństwa. Najpierw ogromne problemy zgłosił obecny mistrz świata, który musiał przymusowo zjechać do boksu by nie pogorszyć sprawy, a następnie samochód ze względu na usterkę obrócił Sergio Perez. Obaj zawodnicy, co zrozumiałe, po opuszczeniu kokpitów nie kryli swojej wściekłości. - Mając dostęp do tylu szczegółowych danych myślę, że coś takiego po prostu nie może się już więcej zdarzyć. Przez jeden weekend straciliśmy naprawdę mnóstwo punktów, co nie jest dobre dla nas wszystkich. Oczywiście jedno wycofanie się z rywalizacji to jeszcze nie tragedia, ale zawsze wolałbym mieć te stracone punkty niż ich nie mieć - oznajmił Holender w rozmowie z telewizją Sky Sports. Ostatnich godzin do udanych nie zaliczy również szef ekipy, Christian Horner, który obecnie wraz z ekipą szuka szczegółowej przyczyny takiego a nie innego stanu rzeczy. - Prawdopodobnie oba samochody wycofały się przez podobny problem. Nie wiemy jeszcze co to jest dokładnie, ale prawdopodobnie miało to związek z pompą lub kolektorem - przekazał równie niezadowolony Brytyjczyk. "Czerwone Byki" okazję do poprawy otrzymają już za tydzień, kiedy to kierowcy udadzą się po raz drugi w historii do Arabii Saudyjskiej. Pozycji lidera na obiekcie w Dżuddzie będzie bronił Charles Leclerc. Transmisja wyścigu o godzinie 18:55 w Eleven Sports 1.