Popisy Lance'a Strolla - 18. kierowca sezonu 2018 (łącznie sześć punktów) - i Siegieja Sirotkina - 20. kierowca sezonu 2018 (łącznie jeden punkt) - przeszły do historii Formuły 1 jako jeden z największych upadków w jej historii. Team Williamsa, dziewięciokrotny mistrz świata konstruktorów (1980, 1981, 1986, 1987, 1992, 1993, 1994, 1996, 1997) i siedmiokrotny indywidualnie (1980, 1982, 1987, 1992, 1993, 1996, 1997), dosłownie sięgnął dna. Ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, tylko siedem punktów - dla przykładu przedostatnie Toro Rosso zdobyło ich 33 - i problemy organizacyjno-finansowe przez cały rok 2018. Tak złego sezonu Claire Williams i jej współpracownicy chyba nie mogli spodziewać się w najczarniejszych snach. Z ekipą rozstali się kierowcy - Stroll przeszedł do Racing Point, Sirotkin wypadł z karuzeli F1 - odeszła część pracowników, a także sponsorów. Został za to Robert Kubica, zatrudniono 19-letniego George'a Russella, mistrza świata F2, a z kopyta ruszyła budowa nowego samochodu. Wszystko po to, by w 2019 roku odbić się od dna i wrócić do czołówki. Co z pewnością nie będzie łatwe i nie stanie się od razu. Ale ekipa z Grove nie ma wyjścia, musi postawić na pracę u podstaw i rozwój. Prestiżowy magazyn "Motorsport", piórem dziennikarza Giorgio Pioli, rozebrał tegoroczny samochód Williamsa - oznaczony numerem FW41 - na czynniki pierwsze i przeanalizował, dlaczego tak mocno odstawał nie tylko od elity, ale też od średniaków Formuły 1. Co ciekawe, w 2014 roku Williams miał do dyspozycji samochód, który był szybki i umożliwiał rywalizację z najlepszymi. Postawiono wówczas na silnik Mercedesa, a Felipe Massa i Valtteri Bottas radzili sobie w kolejnych wyścigach bardzo dobrze. W sezonie 2016 Williams walczył o czwarte miejsce w stawce z Force India, odpuścił pod koniec, by w 2017 roku wrócić do elity. Zwłaszcza, że wtedy zmieniały się przepisy i słabsze ekipy mogły ten moment wykorzystać, by nadrobić braki do elity. Odrodzenie nie nadeszło, a maszyna Williamsa nie radziła sobie w świecie złożonych zmian i rewolucji technologicznej. Zespół inżynierów nie uzyskał odpowiedniej wydajności, ale najgorsze było przed ekipą. Na sezon 2018 zaplanowano kilka zmian, które miały iść śladem rozwiązań stosowanych przez Ferrari - jak konstrukcja zawieszenia - czy Mercedesa - jak nos i elementy nadwozia - ale zakończyły się projektową klapą. Tak samo jak nowy system chłodzenia silnika, system hamulcowy (zawiera liczne wyloty, by pomóc przekazywać ciepło wytworzone podczas hamowania na zewnątrz koła i opony), tylne skrzydło (jego kszałt zmieniono już w trakcie sezonu), przednie skrzydło czy zestaw aerodynamiczny. Nie sprawdziło się też nowatorskie rozmieszczenie kontrolek i ekranów w kokpicie, inne niż stosuje większość ekip w F1. Model FW41 okazał się nieudany i jego następca będzie różnił się znacząco od poprzednika. Spory udział w zmianach ma Robert Kubica, który rok 2018 poświęcił na pracę w roli kierowcy testowego i który znacząco pomógł inżynierom w dostosowaniu samochodu do wymagań kierowców. W roku 2019 Polak będzie mógł się sprawdzić za sterami maszyny, w budowie której miał spory udział. - Poprawiliśmy nasz bolid, ale w trakcie prac udało się też odkryć kilka słabych punktów, które nie miały wpływu na nasze czasy okrążeń. Trudno było zapełnić luki i wciąż tak jest, bo rozwijamy się jako zespół. Najważniejszą rzeczą dla Williamsa jest w tej chwili wyciągnięcie wniosków z popełnionych błędów i rozwinięcie bolidu na kolejny sezon - otwarcie powiedział polski kierowca zapytany o problemy Williamsa. Czy ekipa z Grove wróci na szczyt?Z pewnością łatwo nie będzie, ale Robert Kubica i George Russell mają przed sobą sporo czasu, by dokonać jakościowego skoku. I znaleźć się wśród takich person, jak Nigel Mansell, Alain Prost, Nelson Piquet, Ayrton Senna, Damon Hill, Jacques Villeneuve czy Jenson Button. To oni przed laty złotymi zgłoskami zapisali się w historii Williamsa i dali mu kolejne tytuły i zwycięstwa. Jeśli uda się Polakowi, będziemy mieli podwójną satysfakcję, bo jednym ze sponsorów ekipy będzie wszak PKN Orlen, nasz gigant paliwowy. A takiej sytuacji - mocnej ekipy w zmaganiach królowej motosportu z polskim kapitałem - jeszcze w historii nie było. Kris