Lewis Hamilton z pewnością nie tak wyobrażał sobie weekend z Grand Prix Turcji. Brytyjczyk co prawda zwyciężył kwalifikacje, ale do wyścigu wystartował z jedenastego pola, ponieważ otrzymał karę cofnięcia o dziesięć pozycji za czwartą w tym roku wymianę silnika spalinowego. Niedzielna rywalizacja dla aktualnego mistrza świata rozpoczęła się całkiem przyzwoicie. 36-latek ekspresowo przedarł się do czołowej piątki i miał realne szanse na podium. Ba, przez moment kierowca Mercedesa znajdował się nawet na trzeciej pozycji. Szansę na końcowy sukces pogrzebał mu jednak zbyt późny zjazd po nowy komplet opon. Formuła 1. Mercedes popełnił błąd? Hamilton po raz pierwszy u swoich mechaników zameldował się dopiero na kilka okrążeń przed końcem rywalizacji, czyli znacznie później niż jego główni konkurenci. Na efekty takiego stanu rzeczy nie musieliśmy długo czekać. Brytyjczyk całkowicie zgubił tempo i niewiele brakowało, a spadłby poza prowadzącą piątkę. - Traciłem tempo w porównaniu z tymi z tyłu. Gdy zjedziesz do boksów osiem okrążeń przed końcem, nie masz czasu odpowiednio przejść przez fazę ziarnienia. Miałem przejazd pełny poślizgów i prawie straciłem cztery pozycje. Trochę to frustrujące, ale jest jak jest - oznajmił wyraźnie przybity 36-latek po przekroczeniu linii mety. Formuła 1. Toto Wolff odpowiada gwieździe zespołu Odpowiedź szefa niemieckiej stajni kibice nadeszła momentalnie. - Gdyby został, złapaliby go Perez i Leclerc, więc i tak by to nie zadziałało. Najlepszym rozwiązaniem byłoby konserwatywne podejście i wczesny zjazd za Leclerkiem i Perezem, a następnie próba wyprzedzenia na torze - przekazał Toto Wolff na łamach motorsport.com. Siedmiokrotny mistrz świata po weekendzie w Turcji ma czego żałować. Brak podium to jego najmniejsze zmartwienie. W niedzielę stracił on także prowadzenie w klasyfikacji generalnej na rzecz Maxa Verstappena. Szansa na poprawę dopiero za dwa tygodnie. 22 października karuzela Grand Prix zawita do Stanów Zjednoczonych. Sprawdź najnowsze informacje na Polsatnews.pl!