GP Arabii Saudyjskiej, przedostatnia odsłona sezonu była imprezą, na którą fani czekali niezwykle niecierpliwie. Wszystko ze względu na fakt, że już na tym torze mogły rozstrzygnąć się losy mistrzowskiego tytułu, o który bili się Max Verstappen i Lewis Hamilton. Holender prowadził przed GP z ośmiopunktową przewagą, co oznaczało, że gdyby "Super Max" wygrał i zanotował najlepszy czas okrążenia, a Brytyjczyk zajął szóste (lub gosze miejsce), zapewniłby sobie mistrzostwo. Z pole position startował Hamilton, Verstappen zaś - z pozycji numer trzy. Między tą dwójką był kompan Brytyjczyka z Mercedesa, Valtteri Bottas. Na starcie zmian w czołówce nie było. Do poważniejszego incydentu doszło na 10. okrążeniu (z 50), gdy swój bolid rozbił Mick Schumacher (Haas). Doszło do neutralizacji, którą Mercedes wykorzystał na podwójny pit-stop. Tymczasowo prowadzenie przejął więc Verstappen. Na 13. okrążeniu na torze pojawiła się czerwona flaga (odbudowa bariery), a bolidy skierowane zostały do alei serwisowej. Los uśmiechnął się tym samym do Red Bulla, który mógł wykorzystać sytuację. Po wzowieniu w pierwszym zakręcie Hamilton próbował wyprzedzić Verstappena, ale Holender, wypchnięty poza tor zdołał mimo wszystko się obronić. Brytyjczyk ostatecznie spadł na trzecie miejsce, a na torze... znów pojawiła się czerwona flaga po tym, jak rozbili swój bolid Nikita Mazepin (Haas) i Sergio Perez (Red Bull). Decyzją sędziów dwóch gigantów na wznowieniu zamieniło się pozycjami, ale to wcale nie był koniec emocji. Gigantyczne emocje w Arabii Saudyjskiej Doszło bowiem do kolejnego wznowienia. Startujący ponownie z trzeciej pozycji Verstappen odważnie wszedł po wewnętrznej, wyprzedzając Hamiltona i Estebana Ocona (Alpine). Nie tylko zyskał prowadzenie, ale Brytyjczyk, by zacząć ścigać Holendra musiał "po drodze" uporać się z kierowcą francuskiej stajni. Zrobił to bardzo szybko. Na półmetku rywalizacji Hamilton jechał tuż za plecami lidera, który jednak odskakiwał w szybkich sekwencjach zakrętów. Rywalizacja nie mogła jednak zyskać na płynności - kolejne incydenty doprowadziły do wirtualnej neutralizacji, a okrążenia zawodnicy pokonywali w spokojnym tempie. Wszystko wskazywało na to, że - o ile nie dojdzie już do żadnego wypadku - losy mistrzostwa rozstrzygną się w ostatnim GP sezonu. Dwójka bardziej niż z rywalami, walczyła więc ze swoją psychiką - drobny błąd, a w konsekwencji - wypadnięcie z rywalizacji oznaczał, że cały sezon walki obracał się w niwecz. Lepsze tempo notował Hamilton, który miał najlepszy czas okrążenia i na 37. "kółku" podjął próbę wyprzedzania. Doszło do kontaktu, ale Holender zdołał się obronić. - Ten gość jest szalony - denerwował się Lewis, podsłuchiwany przez radio. Sędziowie orzekli, że Verstappen ma po incydencie oddać miejsce rywalowi. Zwolnił, by to zrobić, ale Hamilton... wjechał w niego. Doszło do kolejnego kontaktu. Toto Wolff, szef Mercedesa z wściekłością rzucał słuchawkami. Hamilton uszkodził przednie skrzydło, wytracił tempo... potencjalna wygrana wymykała mu się z rąk. Informacyjny chaos był wielki, i choć sędziowie badali jakiś incydent między dwójką, długo trudno było orzec, o jaki dokładnie chodzi. Ostatecznie przyznali Verstappenowi pięć sekund kady. Holender, który musiał oddać też pozycję rywalowi znalazł się nagle w trudnym położeniu. Nie był w stanie dotrzymać kroku rywalowi, gdyż "kończyły" się jego opony. Ostatecznie zmian już nie było. Wygrał Hamilton, przed Verstappenem. Trzeci był... Bottas, który na ostatnich metrach wyprzedził Ocona.Przed ostatnim wyścigiem sezonu obaj kierowcy mają tyle samo punktów - 369,5.TC Zasady plebiscytu As Sportu 2021 możesz przeczytać w tym miejscu By przejść do głosowania - kliknij w tym miejscu!