Po wyścigu na Monzy Brytyjczyk kilka razy podkreślał w wywiadach, że nie widział elektronicznych tablic ostrzegawczych i dlatego zjechał na wymianę opon do pit lane po tym, gdy po uszkodzeniu samochodu Duńczyka Kevina Magnussena na tor wjechał samochód bezpieczeństwa. W tym momencie Hamilton był liderem, miał prawie 10 s, przewagi nad jadącym na drugiej pozycji partnerem z zespołu Finem Valtterim Bottasem. "Lewis był w takim miejscu na torze, że mógł tablicy nie zauważyć. Zrobił to co powinien, dostał komunikat o safety car i natychmiast chciał zmienić opony, co mu wolno. Za wszystko, co się wydarzyło w ostatnią niedzielę, całkowitą odpowiedzialność bierze zespół" - potwierdził jeden z szefów ekipy Andrew Shovlin. Także główny strateg zespołu James Vowles przyznał, że w tym co się stało nie ma żadnej winy zawodnika. "Komunikat o zamknięciu pit lane pojawił się w 11 s po uruchomieniu samochodu bezpieczeństwa. Kluczowe było kilka sekund, gdy zespół tego nie zauważył i nie przekazał kierowcy. Nasza reakcja była spóźniona, stąd problem zawodnika" - powiedział Vowles. Po chwili dodał, że Mercedes najszybciej jak tylko to będzie możliwe wprowadzi zmiany w oprogramowaniu, tak aby zapewnić w samochodzie szybsze wyświetlanie krytycznych wiadomości. Hamilton po wykonaniu kary 10 s postoju w pit lane wyjechał na tor jako ostatni, 17. W drugiej połowie wyścigu na Monzie wyprzedził dziesięciu rywali i ostatecznie zajął siódme miejsce, choć gdyby nie kara, miał szanse na odniesienie 90. zwycięstwa w karierze w F1. Drugi z ukaranych za to samo przewinienie Włoch Antonio Giovanazzi z Alfy Romeo zajął w wyścigu o Grand Prix Włoch ostatnie miejsce.