Trzeba to napisać wprost - od momentu wywołania wojny na Ukrainie przez Władimira Putina rosyjski sport nie istnieje. Wielu zawodników z kraju agresora ma zakaz uczestnictwa w imprezach międzynarodowych, a ponadto tamtejsi kibice mogą zapomnieć o wielkich imprezach w ojczyźnie. Z państwem leżącym na wschodzie Europy nie patyczkuje się także Formuła 1. Zaledwie kilka dni po pierwszym bombardowaniu naszych sąsiadów oficjalnie odwołano wyścig w Soczi. Następnie oberwał Nikita Mazepin, który zamiast drugi rok z rzędu siedzieć za kierownicą bolidu Haasa, ogląda wyścigi co najwyżej na kanapie przed telewizorem. Wielu sympatyków królowej sportów motorowych obawiało się, że rozbrat F1 z Rosją potrwa maksymalnie dwa, trzy lata i zakończy się po ewentualnym nastaniu pokoju. Tamtejsi promotorzy za miejsce w kalendarzu płacili bowiem niemałe pieniądze, a jak wiadomo nie od dziś to one przede wszystkim rządzą zawodowym sportem. Rosja definitywnie pożegna się z Formułą 1 Fanów niedawną wypowiedzią na łamach Motorsport.com uspokoił jednak Stefano Domenicali, czyli człowiek stojący na czele serii. - Zawsze wierzyłem, że nigdy nie powinno się mówić "nigdy", ale w tym przypadku mogę obiecać na pewno, że nigdy nie będziemy z nimi negocjować. W Rosji nigdy więcej nie będzie wyścigów - oznajmił Włoch. Słów 57-latka na poważnie nie bierze z kolei Dmitrij Swiszczow. Przewodniczący Komisji Dumy Państwowej do spraw Kultury Fizycznej i Sportu twierdzi, że prędzej czy później najszybsi kierowcy świata pojawią się w Rosji. Ba, oczekuje on też oddania pieniędzy za odwołaną tegoroczną rywalizację. - Zanim powie takie rzeczy, powinien zerknąć w swój kontrakt. Na ile go ma? Dwa, trzy lata? Sam jest pracownikiem i może składać takie deklaracje tylko na czas swojej umowy. Skoro wydarzenie zostało odwołane, byłoby miło, gdyby zwrócili płatności przez nas dokonane. Nie chcecie się ścigać? Oddajcie więc pieniądze wpłacone za przyszłą rywalizację - powiedział i zapewnił, iż tak tej sprawy nie zostawi. Wygląda więc na to, że w Formule 1 szykuje się nam kolejna zawierucha. Na szczęście w najbliższy weekend powróci rywalizacja czysto sportowa, a co za tym idzie tematy zastępcze zejdą na drugi plan. Transmisja z Grand Prix Belgii w niedzielę o godzinie 15:00 w Eleven Sports 1 oraz Polsat Box Go. Czytaj też:Idą do sądu ze swoim juniorem. Chcą wielkich pieniędzy