Kwarantanna została wprowadzona w związku z rozszerzającą się w Italii epidemią koronawirusa. Teraz Włosi, ale także obywatele m.in. Korei Południowej, Chin i Japonii, muszą jadąc do Wietnamu mieć aktualną wizę i po przekroczeniu granicy przejść kwarantannę. W F1 będzie to dotyczyć zespołów Ferrari i Alpha Tauri, które mają swoje siedziby we Włoszech, ale także teamów Haas i Alfa Romeo, korzystających z siników włoskiego producenta. We wszystkich tych zespołach w większości pracują włoscy mechanicy, których obowiązują przepisy o kwarantannie. Szef zespołu Ferrari Mattia Binotto nie kryje, że poważnie obawia się problemów z tym zawiązanych. "To negatywnie wpływa na nasze przygotowania, być może trzeba będzie brać pod uwagę nawet konieczność rezygnacji ze startu w Wietnamie. To dotyczy nie tylko nas, ale także Alphy Tauri, Alfy Romeo, Haasa i oczywiście Pirelli. Może się zdarzyć, że nawet cztery zespoły nie będą mogły tam się ścigać. Czy w takiej sytuacji wyścig powinien się odbyć..." - dywagował Binotto. Włosi biorą pod uwagę nawet konieczność podzielenia ekipy na dwie, z których jedna zostanie wysłana do Wietnamu z wyprzedzeniem i nie weźmie udziału w drugiej rundzie mistrzostw świata 22 marca w Bahrajnie, a podda się kwarantannie w Wietnamie. To jest jednak - jak twierdzi Binotto - rozwiązanie ostateczne, które bardzo skomplikuje cały sezon. Na razie władze F1 nie wprowadzają żadnych korekt do kalendarza trzech pierwszych rund mistrzostw świata. W terminie mają się odbyć Grand Prix Australii, Bahrajnu i debiutującego w "królowej motosportu" Wietnamu, a odwołany został natomiast wyścig 19 kwietnia w Szanghaju o Grand Prix Chin. W wyścigu w Wietnamie będzie uczestniczył Robert Kubica, który jest kierowcą testowym i rezerwowym zespołu Alfa Romeo Racing Orlen.