Koronawirus storpedował kalendarz F1. Wiemy już, że osiem pierwszych wyścigów nie odbędzie się zgodnie z planem. Sezon ma zostać zainaugurowany w połowie czerwca na torze w Montrealu. Czy jednak rzeczywiście tak się stanie? To zależeć będzie od rozwoju pandemii. Każde kolejne odwołane lub przełożone Grand Prix generuje coraz większe straty dla zespołów, które zamiast ścigać się na torze, pozostają w zawieszeniu. Brak rywalizacji oznacza brak wpływów z praw telewizyjnych, a to - zdaniem Vasseura - może doprowadzić go ogromnych kłopotów finansowych wielu stajni. - To największy kryzys z jakim zmaga się F1 odkąd śledzę ten sport. Już teraz spowodował on przesunięcie połowy sezonu, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Będzie to miało ogromny wpływ na finanse zespołów. To najwyższy czas na reakcję - stwierdził Vasseur w rozmowie z telewizją Canal+. Szef Alfy Romeo zestawia obecną sytuację z wydarzeniami z 2008 roku, gdy z powodu światowego kryzysu finansowego kilka ekip wycofało się z rywalizacji. - W tamtym czasie trzech lub czterech producentów opuściło F1. Tak samo może stać się w tym roku, ponownie może dojść do zmian w stawce, bo gdy anulujemy wyścigi, nie otrzymamy pieniędzy za prawa do transmisji. Musimy więc szukać rozwiązań - przyznał Vasseur. - Jeśli nie zareagujemy i nie zaproponujemy wyjścia z tej sytuacji, będziemy mieli wielkie trudności. Wszyscy muszą zrozumieć, że płyniemy na tej samej łodzi. Jedni sterują, inni muszą wiosłować, ale jeśli kogoś zabraknie, całość nie będzie funkcjonować. Duże zespoły nie zawsze są w stanie to zrozumieć - dodał Francuz. Przypomnijmy, że w tegorocznym sezonie królowej motosportu Robert Kubica ma pełnić funkcję kierowcy testowego i rozwojowego w ekipie Alfy Romeo. Pracę w F1 ma łączyć ze ściganiem się w serii DTM, gdzie zasiądzie za kierownicą samochodu dostarczonego przez BMW, broniąc barw klienckiego zespołu Orlen Team Art. TB