Jedna rzecz od razu musi wybrzmieć: obecna rola nie jest tą wymarzoną, jaką po latach mozolnego pukania do F1 chciał pełnić Kubica. Tym bardziej, że w ubiegłym roku już miał okazję ścigać się w pełnym sezonie startów, choć - prawdę mówiąc - przyjemność dowożenia się do mety na szarym końcu za kierownicą niekonkurencyjnego bolidu Williamsa była bardzo wątpliwa. W tej sytuacji nie dziwi, że podpisany kontrakt z Alfa Romeo Racing Orlen w roli kierowcy rezerwowego i rozwojowego, nie spędza snu z powiek Kubicy. Przeciwnie, daje nadzieję, że w solidnym zespole, a za taki niewątpliwie uchodzi ekipa z Hinwil, nawet pozostając nieco w cieniu można wykonać milowy krok naprzód. - Pozycja kierowcy testowego, mimo że tak różna od rywalizacji w wyścigach, umożliwia mi pozostanie w Formule 1 i jazdę najszybszymi samochodami. Tu dostałem możliwość łączenia obowiązków kierowcy rezerwowego ze ściganiem się w innej serii - powiedział Kubica w rozmowie z F1 Magazine, wskazując za główny argument, który przemawiał za związaniem się z Alfa Romeo, możliwość startów w wyścigach aut turystycznych DTM. Najciekawiej zrobiło się, gdy Polak ujawnił szczegóły, związane z zainteresowaniem jego osobą. Nasz sportowiec już wielokrotnie odpowiadał na pytania, dotyczące zakusów ze strony ekip Haas oraz Racing Point, ale okazuje się, że zainteresowanie było jeszcze większe. - Prawda jest taka, że zainteresowanych moimi usługami, w różnym stopniu, było sześć zespołów. Jednak większość rozmów nie trwała zbyt długo, bo oferty nie spełniały moich oczekiwań - wyznał Kubica. Art