Pierwszy raz w tegorocznym cyklu F1 przywilej pojawienia się za konferencyjnym stołem w przypadku Kubicy miał miejsce przed inaugurującym sezon wyścigiem o GP Australii. Najważniejszym powodem był spektakularny powrót Polaka, po ponad ośmiu latach, do najbardziej prestiżowej serii wyścigowej na świecie. Po pięciu tegorocznych wyścigach o Kubicy wciąż dużo się mówi, ale z uwagi na fatalną sytuację całego zespołu Williamsa, który zamyka stawkę, Polak oraz jego partner z zespołu, Brytyjczyk George Russell bez przerwy muszą mierzyć się z niełatwymi pytaniami. Kubica już wielokrotnie udowodnił, że potrafi otwarcie powiedzieć nawet gorzką prawdę, ale wydaje się, że w obecnej sytuacji nawet on nie mówi wszystkiego, co leży mu na sercu. W niełatwym położeniu Kubica znajdzie się także dzisiaj (godz.15) podczas oficjalnej konferencji, poprzedzającej niedzielny wyścig uliczny o Grand Prix Monako. Niewiele wskazuje na to, by wraz z nadchodzącym weekendem wyścigowym sytuacja zespołu z Grove miała ulec poprawie. Stający w ogniu pytań Kubica zapewne znów udzieli kilku interesujących wypowiedzi, a pojawi się w zacnym towarzystwie, wraz z Charlesem Leclercem, Lewisem Hamiltonem, Maksem Verstappenem i Danielem Ricciardo. Kubica zdaje sobie sprawę, że wyścig w księstwie będzie kolejnym wielkim wyzwaniem dla jego zespołu i jego samego w obecnym bolidzie. - W Monako jest trudny tor. Pamiętam, że ulice były wąskie, a teraz samochody są szersze i znacznie większe, więc będzie ciężko - twierdzi krakowianin w komunikacie prasowym, opublikowanym na stronie Williamsa. Fatalne wspomnienia ma za to Russell. - W ubiegłym roku w Formule 2 zaliczyłem tu swój najgorszy weekend roku, więc mam nadzieję, że w tym roku spiszę się lepiej - powiedział 21-latek. Kolejna okazja dla dziennikarzy do "przesłuchania" Kubicy będzie w czwartek godz. 16.35 w tzw. domu zespołu Williamsa na torze wyścigowym. Warto przypomnieć, co akcentuje również brytyjska stajnia, że Kubica w Monako dwukrotnie wspiął się na podium. W 2008 roku zajął drugie miejsce, a dwa lata później zakończył wyścig na trzecim stopniu podium. Art