Miniony sezon zakończył się sportową katastrofą dla brytyjskiej ekipy, jednej z najbardziej zasłużonych firm w historii Formuły 1. Zespół, którego duet kierowców wyścigowych stanowiła dwójka młodzieńców Lance Stroll i Siergiej Sirotkin, notorycznie przyjeżdżał na ostatnich miejscach, poza punktowaną dziesiątką. W zespole z Grove musiało dojść do swoistego trzęsienia ziemi, którego efektem jest awans Kubicy z roli kierowcy rezerwowego i rozwojowego do miana zawodnika wyścigowego. Nikt nie ukrywa, na czele z szefową ekipy Claire Williams i dyrektorem technicznym Paddy’m Lowe’em, że oczekiwania względem Kubicy są bardzo duże i nie sprowadzają się tylko do weekendów z Grand Prix. Najpierw, aby przygotować konkurencyjny bolid na nowy sezon, w trwającym okresie cały sztab inżynierów i mechaników musi wykonać gigantyczną pracę. I tu wielką rolę do odegrania ma także Kubica. - Dużo rozmawialiśmy o jeździe samochodem, ale myślę, że mogę dużo dać zespołowi też poza samym bolidem. Uważam, że biorąc pod uwagę miejsce, w którym znajduje się nasz zespół, możemy zyskać znacznie więcej także dzięki pracy wykonanej poza bolidem, a nie tylko samej jazdy - powiedział krakowianin, cytowany przez branżowy portal racer.com. W tej samej rozmowie 34-latek przyznał rzecz, na którą już zwracał uwagę. Otóż wcale nie dziwił się tym osobom, które do pewnego momentu nie dawały wiary w to, że mając pewne ograniczenia wynikającej z nie do końca sprawnej prawej ręki, da sobie radę z powodzeniem prowadzić bolid F1. Przełom nastąpił w ubiegłym sezonie, gdy Polak dobrze wywiązywał się z zadań w roli zawodnika rezerwowego. Jednak on sam twierdzi, że przekonania co do swoich możliwości powrotu na fotel kierowcy w najbardziej prestiżowej serii nabrał jeszcze wcześniej. - Ja sam zacząłem być pewny, że mogę to zrobić pod koniec sezonu 2017, ale oczywiście to zajmuje znacznie więcej niż tylko moja perspektywa. W grę wchodzi wiele rzeczy. Jak mogliście usłyszeć, i ja to słyszałem przez wiele lat, ludzie starali się uwierzyć, że jestem w stanie to zrobić - powiedział Kubica. Polak wyraźnie dodał, że nie dziwił się nikomu, kto powściągliwie reagował na jego powrót do F1. - Gdybym był szefem zespołu, również miałbym wątpliwości. Ale właśnie dlatego ostatni rok był bardzo przydatny, ponieważ na pierwszym spotkaniu, które pamiętam, powiedziałem do Claire Williams, że jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości, to nie powinniśmy tego robić. Z tego względu, że gdy przyjdą gorsze wyniki, to łatwo będzie wskazać mnie jako winnego. Dlatego chciałem usłyszeć jej zdanie, że jest pewna, iż ja podołam zadaniu - wyjaśnił krakowianin. W nowym sezonie, który rozpocznie się 17 marca Grand Prix Australii w Melbourne, obok Kubicy w drugim bolidzie Williamsa usiądzie debiutant George Russell, który wygrał ubiegłoroczne mistrzostwa Formuły 2. AG