Lewis Hamilton po znakomitym wyścigu w GP Turcji zapewnił sobie kolejny - siódmy już - tytuł mistrzowski w swojej karierze. Kierowca Mercedesa wyrównał w ten sposób rekord Michaela Schumachera, a wcześniej poprawił wyniki legendarnego Niemca w liczbie wygranych GP czy zdobytych pole position. Przy wielu sukcesach angielskiego kierowcy często pojawiają się jednak głosy, że jego sukces motywowany jest w sporej mierze możliwościami bolidu Mercedesa, który odstaje od pozostałej części stawki. - Myślę, że bardzo łatwo jest zbyt emocjonalnie podejść do tego tematu. Fakt jest taki, że Hamilton dysponuje najlepszym bolidem w stawce, ale Lewis potrafi robić też sporo różnicy w GP, gdzie nie ma najsilniejszej maszyny. Niekoniecznie było to widoczne w tym roku, ale było tak w poprzednich sezonach. Na przełomie 2017 i 2018 roku Ferrari nie dysponowało gorszym bolidem - momentami nawet lepszym, a Hamilton nadal potrafił wygrywać wyścigi - odparł Robert Kubica w rozmowie z "Eleven Sports". - Najlepszej odpowiedzi na to pytanie mógłby udzielić Toto Wolf, który podpisuje z nim kontrakt i płaci duże pieniądze, ponieważ Hamilton jest kierowcą, który potrafi zrobić różnicę na torze. Szczerze mówiąc, to trochę śmieszy mnie ten temat. Często gdy mówimy o umiejętnościach Hamiltona i podważamy je, to powinniśmy wrócić do początku mojej wypowiedzi i wpływie emocji na ocenę. Jeżeli spojrzymy na fakty, to one mówią same za siebie i nie trzeba o nich dyskutować - dodał. Dla Hamiltona było to 94. Grand Prix wygrane w jego karierze. W tym sezonie Anglik pobił rekord Schumachera, który triumfował w 91. wyścigach. <a href="https://sport.interia.pl/f1" target="_blank">Zobacz więcej informacji o F1</a>PA