Przygoda Smedleya z ekipą Williamsa trwała od 2014 roku, gdy brytyjski inżynier wyścigowy przeszedł z Ferrari wraz ze swoim kierowcą, Brazylijczykiem Felipe Massą. W macierzystej stajni objął on nowe stanowisko szefa do spraw osiągów. Wraz z przyjściem Smedleya zespół Williamsa zaliczył wyraźny progres, a sezon 2014 okazał się dla zasłużonej ekipy najlepszy od ponad 10 lat, bowiem zajęła ona trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, powtarzając ten wynik w kolejnym sezonie. Po dwóch latach dobra karta zaczęła się odwracać, bo przewaga w jednostkach napędowych zaczęła się zacierać, a w innych aspektach charakterystyki bolidów pozostały zespoły zaczęły dystansować Brytyjczyków. Opłakany efekt jest widoczny w tym roku, gdy niedostatki w samochodach, w połączeniu z umiejętnościami młodych kierowców Lance’a Strolla i Siergieja Sirotkina, sprawiły, że Williams stał się czerwoną latarnią Formuły 1. Słynna stajnia od początku sezonu szoruje dno w klasyfikacji indywidualnej i zamyka "generalkę" w rywalizacji konstruktorów. - Bardzo cenię sobie czas spędzony w Williamsie, to wyjątkowy zespół, ale po 20 latach w Formule 1 czuję właściwy moment, aby zastanowić się nad wszystkim i rozważyć następny krok. To była przyjemność być częścią Williamsa od 2014 roku - pożegnał się Smedley. - To była przyjemność mieć Roba przez ostatnie cztery lata. Przyszedł do nas, gdy wiodło nam się słabo, ale dostrzegł w nas potencjał. Będziemy za nim tęsknić, ale całkowicie szanujemy jego decyzję - skomentowała odejście inżyniera szefowa Williamsa, Claire Williams. To już kolejne, odczuwalne osłabienie zespołu z Grove. Wcześniej stajnię opuścili szef aerodynamiki Dirk de Beer, a także główny konstruktor Ed Wood. Art