Lewis Hamilton dał w Silverstone prawdziwy popis maestrii. Brytyjscy kibice mieli powody do wyjątkowej satysfakcji. Jak zawsze stworzyli wyjątkową atmosferę. Za to właśnie uwielbiam Silverstone. Za to, choć nie tylko, uwielbiam wyścigi na wyspach brytyjskich. Atmosfera na tamtejszych torach jest niepowtarzalna. Entuzjastyczna inaczej, chciałoby się powiedzieć. Bardziej wysmakowana. Zupełnie inna, niż choćby na Monzy, w Barcelonie, czy na innych torach gorącego południa, ale widać na każdym kroku, że Brytyjczycy kochają wyścigi. Widać, że Anglia to prawdziwa kolebka sportu motorowego i miejsce, gdzie cieszy się on wyjątkową estymą. Nie przypadkiem to właśnie tam narodziły się takie imprezy jak Goodwood Festival of Speed czy London to Brighton Veteran Car Run - impreza dla najstarszych pojazdów. Grand Prix Formuły 1 to oczywiście impreza z zupełnie innej półki, ale bez niej trudno wyobrazić sobie sport motorowy na Wyspach, tak jak trudno wyobrazić sobie kalendarz sezonu Formuły 1 bez British Grand Prix. Dlatego chyba trudno znaleźć kogoś, kto nie byłby zadowolony z tego, że Silverstone tuż przed wyścigiem przedłużyło umowę z promotorem. Teraz przed nami wyścig na innym klasycznym torze - Hockenheim. Można współczuć niemieckim kibicom, którzy z pewnością przeżywają rozterki - czy mają bardziej kibicować Mercedesowi, bo to niemiecka marka, czy Vettelowi, bo to niemiecki kierowca. Można współczuć, albo zazdrościć takich dylematów. Inaczej mówiąc, można się spierać, czy będzie to wyścig bardziej domowy dla zespołu niemieckiej marki, czy dla niemieckiego kierowcy. Vettel przeżywa ostatnio głęboki kryzys. Gdzie, jeżeli nie przed swoją publicznością będzie lepsza okazja, aby pokazać, że spadek formy już minął? Z drugiej strony machina Mercedesa jest tak rozpędzona, że trudno będzie ją powstrzymać. Szczególnie na niemieckim torze. Z kolei Ferrari wciąż popełnia przerażające błędy. To zespół w tym sezonie lekko nieobliczalny, z pewnością mocno rozdrażniony, tak jak włoscy kibice czekaniem na swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Kto by przewidział taki scenariusz po przedsezonowych testach w Barcelonie? W Ferrari widzą, że coś trzeba zmienić. Na razie Mattia Binotto zrezygnował z funkcji dyrektora technicznego, którą piastował od trzech lat. Kto wie, czy to nie początek końca jego blisko 25-letniej kariery w Ferrari... Trudno zatem typować na zwycięzcę w niedzielę kogoś innego, niż kierowcę Mercedesa. Którego kierowcę? Zgadnijcie sami... Jeżeli mamy oczekiwać niespodzianki, to kto wie, czy nie prędzej ze strony Red Bulla (znów zgadnijcie, którego kierowcy), niż Ferrari. Grand Prix Niemiec będzie dla Mercedesa jubileuszowym, dwusetnym startem w Formule 1. Będzie to dodatkowa motywacja do walki o 97. zwycięstwo. Można dodać jeszcze - także o 109. pole position. Statystyka naprawdę imponująca... Prognoza pogody na weekend wygląda ciekawie. W piątek tropikalny upał, nawet do 40 stopni, w sobotę nieco chłodniej i możliwość burzy, a w niedzielę tylko 23 stopnie i możliwe deszcze i burze... Oprócz oczywistych konsekwencji w postaci zamieszania z oponami, wyzwanie czeka inżynierów. Jak ustawić samochody na tak różne temperatury podczas weekendu? W obozie Williamsa w ostatnich dniach powiało lekkim optymizmem. Do zapewnień Claire Williams już się przyzwyczailiśmy, ale jeżeli sam Robert Kubica, zwykle nastawiony sceptycznie, albo jak kto woli realistycznie, mówi, że wreszcie mamy pierwsze prawdziwe poprawki, to coś musi być na rzeczy. Pierwsze dane z badań w tunelu aerodynamicznym i symulacji są podobno bardzo obiecujące. Czas na sprawdzenie długo oczekiwanych poprawek na torze. Zmiany będą widoczne gołym okiem, bo oprócz podłogi dotyczą bocznych sekcji aerodynamicznych. Nie, nie liczmy na to, że Williams znajdzie się nagle w ten weekend w środku stawki. Miejmy nadzieję, że zmniejszy się strata do rywali. Czekamy na to już zdecydowanie za długo... Grzegorz Gac