Williams, w którego barwach ścigał się będzie Robert Kubica, oraz McLaren są w czołówce najbardziej utytułowanych zespołów Formuły 1, ale od 2012 roku żaden z nich nie wygrał wyścigu. Ekipa Williamsa odnosiła sukcesy w latach 80. i 90. jednak po raz ostatni cieszyła się z mistrzostwa w 1997 roku. Miniony sezon był dla niej bardzo trudny i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych latach mogła konkurować z potęgami takimi jak Mercedes czy Ferrari. Przepaść finansowa dzieląca ją od najbogatszych nie jest jedynym problemem. - Problem Williamsa i w pewnym stopniu też McLarena jest taki, że są one obecnie jakby w pustce poza Formułą 1. Albo jesteś zespołem fabrycznym, albo ekipami w stylu Haasa czy Toro Rosso, a więc "zespołami B". To pozostawia pustkę pośrodku, w której znajdują się Williams i McLaren - ocenił Martin Brundle. Haas czy Toro Rosso zawierają umowy z wielkimi producentami i dzięki otrzymanemu od nich wsparcia mogą konkurować w stawce za niewielkie pieniądze. Jaka więc przyszłość czeka Williamsa i McLarena? Brundle ma nadzieję, że dobrze wyjdą na niezależności. Przyznał jednak, że jedynym sposobem na obronę niezależnych zespołów byłoby usunięcie ekip obierających taki model działania jak Haas. To jednak nie jest takie proste. - Mamy tylko 20 bolidów i o wszystkich trzeba dbać. Zarówno o niezależnych miliarderów, jak i o producentów. Szansą Williamsa na poprawę wyników już w najbliższym sezonie są nowi kierowcy. George Russell uznawany jest za wielki talent, a Robert Kubica może pomóc ekipie poprawić bolid dzięki ogromnemu doświadczeniu. MZ