Tydzień temu byliśmy świadkami istnego szaleństwa na Monzie, które zakończyło się premierową wygraną Francuza Pierre’a Gasly’ego. Teraz, na torze Mugello, dawka emocji również była przepotężna. Już na pierwszym okrążeniu wyścig zakończył się dla Maksa Verstappena i Gasly’ego, który po wspaniałym sukcesie kilka dni temu musiał przełknąć gorzką pigułkę. Kolizję w tym samym sektorze zaliczyli także Carlos Sainz oraz Sebastian Vettel, ale obaj pozostali na torze. Gdy wydawało się, że po opuszczeniu toru przez samochód bezpieczeństwa rozpocznie się ściganie, doszło do wielkiej kolizji, którą nieświadomie sprokurował Valtteri Bottas. Będący na prowadzeniu Fin jechał powoli i dogrzewał opony, a jadący z tyłu zawodnicy w tym ścisku dodali gazu i zaczęli wpadać na siebie. Na torze roiło się od poodrywanych części, dlatego konieczne było przerwanie wyścigu i gruntowne sprzątanie. W tym momencie stawce przewodzili kierowcy Mercedesa, Bottas przed Lewisem Hamiltonem. Trzeci był Charles Leclerc, a za nimi Alex Albon i Lance Stroll. Oba "trzęsienia ziemi" sprawiły, że z wyścigiem pożegnało się aż sześciu kierowców: Latifi, Magnussen, Giovinazzi, Sainz, Verstappen oraz Gasly. A tuż przed restartem z walki wycofał się także Ocon w związku z przegrzewającymi się hamulcami. To oznaczało, że po dziewięciu okrążeniach (do mety zostało 50 "kółek") na torze pozostawało już tylko 13 kierowców. Kolejny restart, po kilkunastu minutach przerwy, nastąpił o godz. 15:55. I już na pierwszych metrach byliśmy świadkami świetnego manewru Hamiltona, który przedarł się przed Bottasa i objął prowadzenie.