Kubica, który w grudniu skończył 33 lata, występował w mistrzostwach świata Formuły 1 w latach 2006-2010. Tuż przed rozpoczęciem sezonu 2017 doznał poważnego wypadku podczas rajdu w Ligurii i odniósł obrażenia prawej nogi i ręki. Niektóre z nich okazały się trwałe. Od tego momentu Kubica walczył o powrót za kierownicę w "królowej sportów motorowych", m.in. poprzez rywalizację w rajdach. Przełom nastąpił w połowie 2017 roku. W czerwcu i lipcu dwa razy jeździł bolidem Lotus-Renault z 2012 roku, a 2 sierpnia testował najnowszy pojazd Renault. Francuski team go nie zatrudnił, ale zainteresował się nim Williams-Mercedes. W połowie października Kubica jeździł bolidem tego zespołu w Budapeszcie, a 28 i 29 listopada odbył testy w Abu Zabi. Ostatecznie władze brytyjskiego teamu uznały, że postawią na Kanadyjczyka Lance'a Strolla i Rosjanina Siergieja Sirotkina, a Kubica będzie kierowcą rezerwowym i tzw. rozwojowym. - Jeśli chodzi o moją rolę w Williamsie, mogę ją podsumować w trzech słowach: jest sporo pracy. Przez ostatnie dwa lata miałem chyba za dużo wolnego czasu, teraz będzie go naprawdę niewiele. Dlatego skupiam się na swojej roli w teamie i na sezonie Formuły 1. Dlatego nie wystartuję w mistrzostwach świata w wyścigach długodystansowych. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby to był początek mojego powrotu do Formuły 1 - zapowiedział Kubica na konferencji prasowej w Warszawie, przy okazji podpisania umowy rocznej współpracy z grupą LOTOS. - Bardzo się cieszę, że znów możemy współpracować. Pierwszy kontakt mieliśmy w 2013 roku, kiedy wracałem do aktywnego sportu po wypadku. Teraz też do czegoś wracam - wprawdzie nie do aktywnego ścigania, ale do padoku Formuły 1. Możliwość naszycia na kombinezon logo polskiej firmy to dla mnie coś bardzo ważnego - powiedział. Kubica przyznał, że jego praca w roli rezerwowego kierowcy znacznie różni się od tej, jaką wykonywał jako zawodnik startujący we wszystkich wyścigach Grand Prix. - Mimo że pracuję bardzo blisko kierowców wyścigowych i całego zespołu, mam zupełnie inne zadania. Często bywam z inżynierami na torze do północy, co było raczej niemożliwe, kiedy następnego dnia się miało wyścig czy testy. Znacznie więcej czasu spędzam w fabryce. Na przykład na wyścig 8 kwietnia w Bahrajnie wylecę dopiero w środę, jako kierowca wyścigowy musiałbym tam być dużo wcześniej. Ja w tym czasie przez dwa dni będę w symulatorze - tłumaczył Polak, który odniósł jedno zwycięstwo w cyklu w karierze - w Kanadzie w 2008 roku. Jak wspominał, powrót na tor podczas testów w czerwcu 2017 roku, sześć i pół roku po wypadku, wspomina jako jedną z najpiękniejszych chwil. - Kiedy zdecydowałem o zakończeniu przygody z rajdami, zacząłem pracować nad samym sobą, żeby powrócić do ścigania na jak najwyższym poziomie. Pierwsze testy z Renault w Walencji to był taki moment, który pokazał mi, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Wtedy okazało się, że moje ograniczenia nie są aż tak duże, żebym nie mógł prowadzić bolidu Formuły 1 na wysokim poziomie. To było coś niesamowitego. Uczucie, które przeżyłem przez pierwsze okrążenia, będę pamiętał do końca życia. Był to jeden z piękniejszych, jeśli nie najpiękniejszy moment w moim życiu. Pomyślałem, że czuję się w bolidzie jak w domu. Nie wiem, czy to jest normalne. Wszystko przez pierwsze trzy okrążenia wydawało mi się tak naturalne, jak gdyby moja przerwa trwała dwa miesiące, a nie ponad sześć lat - relacjonował Kubica. Zaznaczył też, że dużą rolę w jego karierze odegrali kibice. - W moim życiu wiele się zmieniło przez ostatnie osiem lat i jednym z fajniejszych elementów tego wszystkiego było to, że kibice zawsze byli ze mną. Czy się ścigałem, czy nie, czy byłem na Rajdzie Szwecji, Walii czy Włoch, a nawet w sezonach, kiedy mało jeździłem, zawsze miałem wsparcie fanów i to było bardzo motywujące. Moi kibice przeszli przez trudne czasy, ale wiara czyni cuda i bardzo im za to dziękuję - podkreślił. Kubica już przed laty był uznawany za jeden z największych talentów w F1. Porównywano go do mistrzów świata Hiszpana Fernando Alonso albo Brytyjczyka Lewisa Hamiltona.