W sumie siedmiu kierowców bierze udział w oficjalnej Virtual Grand Prix Formuły 1. Max Verstappen z Red Bulla woli ściganie na platformie iRacing. Podobnie jak Robert Kubica. Polak wziął udział niedawno w 12-godzinnym wirtualnym wyścigu. "Czuję się, jakby przejechał po mnie czołg" - skomentował Kubica. Do wirtualnego ścigania przymierza się Niemiec Sebastian Vettel z Ferrari. Jest jednak jeden kierowca, który nie bierze tego w ogóle pod uwagę. To kolega Kubicy z Alfa Romeo Racing Orlen Kimi Raikkonen."Nie obchodzi mnie to. Wolę poczekać, aż wrócę na prawdziwy tor" - stwierdził Fin na łamach "Corriere dello Sport".Raikkonen nie przepadał za pracą nad symulatorem, kiedy jeździł w Ferrari. "To nie tak, że mi się nie podobało" - tłumaczył. "Jazda na torze to zupełnie inna rzecz. Poza tym symulatory są zupełnie inne i niezwykle złożone w porównaniu do wyścigów online" - zaznaczył.Raikkonen został zapytany o to, czy brak rywalizacji na torze nie sprawi, że forma jest wielką niewiadomą. "Nie sądzę, by różniło się to od tradycyjnych ferii zimowych. Nie widzę żadnych szczególnych problemów - - zakończył 40-letni Fin. W tym sezonie nie odbyła się jeszcze żadna Grand Prix, choć pierwsza planowana była w marcu w Australii. Odwołano lub przełożono także imprezy w Bahrajnie, Wietnamie, Chinach, Holandii, Hiszpanii, Monako, Azerbejdżanie i Kanadzie.Następny w kolejności jest wyścig we Francji 28 czerwca, choć BBC poinformowała ostatnio, że sezon rozpocznie się dopiero tydzień później w Austrii, a na trybuny nie będą wpuszczani kibice. RK