Były brytyjski kierowca wyścigowy, który od 2005 roku prowadzi zespół, obawia się na początku sezonu chaosu na torach, co może powodować wiele niebezpiecznych sytuacji. Horner jest przekonany, że największe zagrożenie będą stwarzali młodzi zawodnicy, którzy po kilkumiesięcznej przerwie w startach, będą chcieli "odrobić" zaległości. - To prawdopodobnie najdłuższa przerwa, jaką ci kierowcy kiedykolwiek mieli. Jeżeli zaczniemy w lipcu, wszyscy będą zardzewiali" jak diabli i pojawią się incydenty - wyjaśnił. Dodał, że już teraz wielu zawodników uważa, iż powrót do startów będzie sporym wyzwaniem. Nawet pomimo tego, że każdy dba o formę fizyczną i psychiczną. Szef zespołu podkreślił, że w Red Bull wszyscy już chcą się zacząć ścigać, gdyż "utknięcie w domu to nienaturalna sytuacja dla wszystkich w F1 - kierowców, mechaników, działaczy". - Ludzie się coraz bardziej niecierpliwią, nie chcą już dłużej siedzieć z założonymi rękami - dodał. W 2020 roku miała się odbyć rekordowa liczba 22 wyścigów, jednak dotychczas już 10 z nich zostało przełożonych lub odwołanych. Sezon ma się rozpocząć 3-5 lipca w Austrii, a zmagania na torze w Spielbergu miały być 11. rundą. Szef cyklu Chase Carey podkreśla, że celem promotora F1 Liberty Media jest zorganizowanie 15-18 imprez. Planowane są np. po dwa wyścigi w Austrii i Wielkiej Brytanii, jednak rozpatrywana jest też możliwość dodania do kalendarza rund, których pierwotnie w nim nie było. Właśnie tego najbardziej obawia się Horner, gdyż jego zdaniem na takim torze prawdopodobieństwo dojścia do kraksy jest zdecydowanie największe. W roli kierowcy rezerwowego w tym sezonie w F1 miał wystąpić nasz jedynak w elicie Robert Kubica, który 1 stycznia związał się kontraktem z Alfa Romeo Racing. wha/ krys/