Zapytany o receptę na sukces, Hamilton wiele razy podkreślił, że nieprawdziwe są opinie, że kierowca tylko siedzi w bolidzie i nim jeździ, natomiast większość pracy wykonują projektanci, serwis, wszyscy ludzie z zaplecza teamu. "Nikt nie może zostać kierowcą F1 tylko ze względu nawet na ogromny talent. Dobrze to wiem, w serii spędziłem już trzynaście lat. Kierowca uczy się przez cały okres startów, jeżeli nie będzie nad sobą pracował, bardzo szybko wypadnie z czołówki. A wrócić tam jest bardzo trudno. Tak jak w innych dyscyplinach sportu, muszę przez cały czas dbać o formę fizyczną, pracować nad psychiką, szlifować technikę. Podczas wyścigu nawet jeden mały błąd sprawia, że szansę na zwycięstwo spadają do zera" - twierdzi Hamilton. Prowadzenie bolidu F1 tylko z pozoru jest podobne do jazdy samochodem, a opinie "fachowców", którym zdarza się czasami dawać zawodnikom "dobre rady", nie mają nic wspólnego z realiami. "Kierowca przez cały sezon musi regularnie trenować, aby zachować jak najlepszą kondycję. W trakcie wyścigu przecież kontroluje samochód, który osiąga ogromne prędkości, gdzie przeciążenia są porównywalne z tymi, z jakimi mają do czynienia piloci samolotów bojowych. Oni jednak w powietrzu są sami, kierowca ma natomiast tuż obok siebie rywali. Moment zawahania, spóźniona reakcja grozi bardzo poważnymi konsekwencjami" - dodał kierowca teamu Mercedes GP. Zapytany o własną receptę na sukces, Hamilton przyznał, że od początku kariery wierzył, że jest stworzony do szybkiego jeżdżenia samochodem wyścigowym. "Zawsze byłem głodnym sukcesu i zdeterminowanym kierowcą. I to się nigdy nie zmieni. Ale oczywiście wpływ na to mają lata doświadczeń, nauka na błędach. Uczyłem się wszystkiego po drodze. Dzisiaj już wiem, że każda porażka jest szansą na poprawienie" - wyjaśnił zawodnik, który w 2020 roku chciał po raz siódmy w karierze zwyciężyć w mistrzostwach świata i wyrównać rekordowe osiągnięcie Niemca Michaela Schumachera. Hamilton dodał, że nadal wierzy, iż tegoroczny sezon, który z powodu pandemii koronawirusa jeszcze się nie rozpoczął, w końcu ruszy. "Na pewno będzie bardziej intensywny niż w ubiegłych latach. Planowane są przecież wyścigi tydzień po tygodniu, które będą wymagały doskonałej dyspozycji fizycznej. Na razie jednak trzeba do tego podchodzić bardzo spokojnie, czekać na ustąpienie zagrożenia, gdyż zdrowie i życie jest ważniejsze niż wynik sportowy" - zaznaczył. wha/ cegl/