Charles Leclerc - tak jak się tego spodziewano - podpisał wieloletni kontrakt z zespołem Ferrari. Co ciekawe do Akademii Młodych Kierowców Ferrari trafił jego brat Arthur. Tutaj rodzi się pytanie: czy Ferrari chce wychować kolejnego z rodu Leclerców i myśli o nim jako tym, który uratuje w następnych latach zespół? Nie raz i nie dwa włoska ekipa pokładała swoje wszystkie nadzieje w jednym kierowcy, ale nikt nigdy nie był taki, jak Michael Schumacher, który wspólnie z Rossem Brawnem i Jeanem Todtem stworzyli zespół marzeń. Po ich odejściu Scuderia nie powróciła już do czasów swojej świetności. Nie pomógł nawet uważany za jednego z najlepszych kierowców w historii Formuły 1 Fernando Alonso. Co ciekawe, Włosi przyznają już obecnie, że aby odrobić straty do Mercedesa potrzeba wielu lat. Srebrne Strzały - to określenie wystarczy na opisanie tego, co w ostatnich latach wyprawia Mercedes na torach całego świata. Oczywiście, zdarzają się pomyłki, wpadki i momenty chaosu takie, jak podczas ubiegłorocznego Grand Prix Niemiec, ale jedno jest pewne - mają w swoim zespole człowieka, na którym mogą polegać właściwie zawsze. Tym kimś jest Lewis Hamilton. To prawdziwa maszyna do wygrywania. Bez wątpienia już teraz jest wśród największych kierowców w historii i to nie tylko ze względu na liczbę zdobytych tytułów mistrza świata. Hamilton, który zbliża się powoli do pobicia kolejnego rekordu Michaela Schumachera, za wszelką cenę chce, by zapamiętano go jako legendę legend, ale jest jedno "ale"... ten drugi, którym jest Valtteri Bottas. Fin nie ukrywał swoich wysokich aspiracji, a teraz widać wyraźnie, że nie ma ochoty być numerem 2. Tak było w zeszłym roku, tak będzie i w nadchodzącym sezonie. A co dalej? Toto Wolff na pewno ma w głowie kilka scenariuszy na sezon 2021. Jeden z nich wydawał się jeszcze kilka dni temu zupełnie abstrakcyjny. Tym scenariuszem był Max Verstappen w miejsce albo Lewisa Hamiltona albo Valtteriego Bottasa. O ile pierwsza opcja mogła wydawać się możliwa, o tyle ta druga przypominała słynny eksperyment Alonso - Hamilton w McLarenie. Używamy czasu przeszłego, bo Red Bull postanowił zabezpieczył się na przyszłość i podpisał z Holendrem wieloletni kontrakt, a wtedy pojawiły się informacje, jakoby Toto Wolff był bardzo zaskoczony takim obrotem sprawy, ponieważ podobno "deal na sezon 2021 był już prawie klepnięty." Takie rewelacje ujawnił sam Red Bull, jednak trudno sobie wyobrazić, aby Hamilton miał w zespole za partnera młodego, piekielnie szybkiego i narwanego Holendra. To byłaby mieszanka wybuchowa. Oczywiście wiele osób wiedziało o tym, że Wolff myśli o Verstappenie jako o poważnym kandydacie na stanowisko etatowego kierowcy, ale wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że Max może trafić do zespołu z Brackley dopiero wtedy, gdy Lewis zdecyduje się odejść z Formuły 1 albo jakimś cudem zamieni swój srebrny samochód na ten w kolorze rosso corsa. Nie jest to niemożliwe, o czym niedawno pisały media. Liberty Media miała plan na uatrakcyjnienie wyścigów i przyciągnięcie nowych kibiców "wymuszoną zamianą miejsc". Chciano aby do stawki powrócił między innymi Fernando Alonso, a Lewis miałby trafić do Ferrari. Jednak czy ktoś wyobraża sobie, że włoscy kibice mogliby od razu pokochać Brytyjczyka, a Leclerc lub Vettel mieliby być kierowcami numer 2 w zespole? Hamilton w czerwonym kombinezonie? Jakoś trudno sobie wyobrazić... Nikt nie wie, jakie plany snują teraz w Liberty Media, ale jedno jest pewne. Formuła 1 widziała wiele i to wiele z tego, czego nie byliśmy nawet w stanie sobie wyobrazić. A zatem z pewnością czekają nas ciekawe czasy. Grzegorz Gac