O nieudanym początku sezonu Williamsa napisano i powiedziano już chyba wszystko. Może nawet nieco za dużo. Wskutek opóźnień w produkcji części samochód pojawił się na torze po dwóch dniach testów, w dodatku nie całkiem kompletny. Tym samym zespół stracił faktycznie trzy dni testowe i miał do dyspozycji tylko jeden. Kierowcy Williamsa pokonali w sumie zaledwie 88 okrążeń. Dla porównania, rekordzista czyli Mercedes przejechał ich 610 (czyli 9-10 wyścigów, a więc pół sezonu), większość pozostałych zespołów - ponad 400. Te liczby mówią wiele, gdy chcemy porównać, gdzie jest Williams, a gdzie jego rywale. Reakcje Roberta po sesji testowej w miniony czwartek po południu nie były pozytywne. Był wyraźnie rozczarowany, że nie udało się pokonać większego dystansu i lepiej poznać samochodu. Niemniej, Polak zachowuje się w tej trudnej sytuacji jak profesjonalista. Mówi otwarcie tyle, ile może. Wie, że są rzeczy, na które nie ma wpływu i robi swoje. Czy zatem będzie to sezon do zapomnienia dla Williamsa? Niekoniecznie. Możliwe, że samochód nie jest źle zaprojektowany, a jedynie ktoś zaliczył "wpadkę" z takich czy innych powodów i po usunięciu wszelkich dolegliwości wieku dziecięcego może być konkurencyjny. I tak są w elicie - to tylko 20 miejsc Tyle, że z plotek i przecieków, które do nas docierają wynika, że w Williamsie nie dzieje się dobrze. Nastroje w zespole są złe. U ludzi widać brak motywacji i wiary. Bez wątpienia popełniono poważne błędy w zarządzaniu, zarówno na poziomie strategicznym, personalnym i operacyjnym. Zespół ma ogromne opóźnienie w stosunku do rywali, którzy są już dużo dalej na drodze budowy i przygotowania samochodu. A trzeba pamiętać, że po sezonie 2018 Williams, ostatni zespół klasyfikacji miał do odrobienia dużą stratę do rywali. Na razie ta różnica się pogłębiła. Dlatego w Williamsie muszą pracować jeszcze ciężej, aby były wyniki. Po prostu konieczne jest zrobienie jeszcze większego postępu, aby zbliżyć się do rywali. W tej trudnej rzeczywistości spróbujmy znaleźć chociaż parę powodów do optymizmu. Na początek uwaga bardzo ogólna. W Formule 1 jest tylko 20 miejsc, a liczba nacji, które się ścigają jest ograniczona do kilkunastu. Wśród nich jest Polak. Sam ten fakt, to już powód do dumy, o czym nie zawsze pamiętamy. Zazdroszczą nam tego kibice w wielu krajach, gdzie sport motorowy, a zwłaszcza wyścigi stoją na znacznie wyższym poziomie niż u nas i mają znacznie bogatsze tradycje. Należą do nich choćby Belgia, Czechy czy Portugalia - kraje, które niegdyś miały swoich kierowców w Formule 1. Widać dobrze przepracowaną zimę Co do samochodu (trzeba pamiętać, że wciąż jest on niekompletny), po dokładnym przyjrzeniu się można dostrzec szereg ciekawych rozwiązań, zwłaszcza w zakresie aerodynamiki czy przedniego zawieszenia. Uwagę zwraca nowatorska konstrukcja takich detali, jak lusterka. Świadczy to o tym, że zimę spędzono w Grove pracowicie. W sumie samochód wygląda obiecująco. Jeżeli to wszystko zadziała jak należy, nie powinno być źle. Kluczowe pytanie, na które na razie nikt nie zna odpowiedzi brzmi: czy samochód jest właściwie zaprojektowany w kontekście możliwości rozwoju w ciągu sezonu? To był największy problem Williamsa w zeszłym roku. Samochodu nie dało się rozwijać. Miejmy nadzieję, że błędy z zeszłego sezonu nie zostaną powtórzone. Tylko w takim przypadku Williams ma szanse, by stopniowo odrabiać straty. Ważne, by samochód był stabilny i przewidywalny. Nieco szczegółów w tej materii, ale pamiętajmy - naprawdę niewiele możemy poznać w nadchodzących dniach. Nie oceniajmy na razie samochodów. Ani Williamsa ani żadnego innego. Jest na to zdecydowanie za wcześnie. Z całą pewnością powiedzieć jedynie można, że jedne zespoły są w lepszej sytuacji, inne w gorszej, a Williams należy do tej drugiej grupy. Czarny koń z Finlandii? Obserwujmy też uważnie, co będzie się działo w czołówce. Jak wspomniałem, Mercedes pokonał największy dystans w zeszłym tygodniu, ale to Ferrari wygląda na najszybszy samochód. Świetnym tempem zaskoczyła Alfa Romeo - czyżby z doświadczonym Kimi Raikkonenem w składzie i silnikiem Ferrari miał to być czarny koń sezonu? Trzeba jednak pamiętać, że w minionych latach Mercedes często ukrywał swoje prawdziwe tempo, a potem zaskakiwał rywali. Dobrze wyglądają: Red Bull, Toro Rosso i Renault, całkiem obiecująco - McLaren, który po latach niepowodzeń chce za wszelką cenę powrócić na szczyt. W czołówce tegorocznego sezonu może być dużo ciaśniej, niż do tej pory. Jedno jest pewne - używając terminologii bokserskiej, kierowcy i zespoły Formuły 1 mają za sobą pierwszą rundę. Teraz czeka nas runda druga. Niezwykle ważna dla wszystkich. Grzegorz Gac