Nie można nie wspomnieć o uczczeniu pamięci zmarłego niedawno Nikiego Laudy, austriackiej legendy Formuły 1. Weekend przebiegł pod hasłem "Danke Niki". Trudno o bardziej trafne hasło. Na torze można było podziwiać dwa mistrzowskie samochody Laudy - Ferrari i McLarena. Jeszcze przed startem byliśmy świadkami kuriozalnej sytuacji. Liczba kar, które nałożono na kierowców za wykroczenia na torze lub wymianę zespołów samochodu przed wyścigiem była tak duża, że ustawienie na polach startowych w niewielkim tylko stopniu przypominało klasyfikację końcową sesji kwalifikacyjnej. Debaty nad ostatecznym kształtem gridu trwały w sobotę do wieczora. Gdy w końcu uporano się z tym, okazało się, że z pierwszej linii wyruszali dwaj przyszli mistrzowie świata (w zgodniej opinii niemal wszystkich) - Charles Leclerc i Max Verstappen. Holender zepsuł start i stracił kilka miejsc, a Leclerc wystrzelił do przodu i prowadził aż do 69 z 71 okrążeń. Wtedy Verstappen dyskusyjnym manewrem wyprzedził Leclerca, wypychając kierowcę Ferrari na wyjściu z zakrętu. Holender przyjechał na metę jako zwycięzca, chociaż wcześniej wydawało się, że to Leclerc jedzie po pewną wygraną. Na wynik debaty sędziów czekaliśmy trzy godziny. W końcu zdecydowano: No further action. Osobiście mam sporo wątpliwości co do tego werdyktu. Nie twierdzę, że jest niesłuszny. Powtórzę: mam wątpliwości. Nie przejmowałbym się wypowiedziami Verstappena ("jeżeli dostanę karę, to nie ma sensu być w Formule 1"), ani Leclerca ("tak się nie wyprzedza w wyścigach!"). Obydwu trudno posądzać o obiektywizm w tak dyskusyjnej sytuacji. Każdy z nich broni swojego interesu. Sędziowie stali przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Być może mieli w pamięci powszechną krytykę ich decyzji podczas Grand Prix Kanady kilka tygodni temu i skoro sytuacja była tym razem niejednoznaczna, woleli zostawić ją tak jak jest. Niewykluczone też, że werdykt był małym ukłonem w stronę zespołu Red Bulla, dla którego był to domowy wyścig... To, że Verstappen wypchnął Leclerca i nie zostawił mu miejsca nie ulega wątpliwości. Ale patrząc w szerszym kontekście, można zrozumieć decyzję sędziów. Fakt, że Verstappen pojechał życiowy wyścig, zwłaszcza biorąc pod uwagę przegrany start i konieczność pogoni za rywalami. Jego tempo, zwłaszcza w końcówce było bez wątpienia imponujące. Holender powtórzył swój ubiegłoroczny sukces na domowym dla Red Bulla torze. Oceniając występ obydwu kierowców w Austrii mam wrażenie, że Leclercowi brakuje trochę pewności siebie, którą w nadmiarze ma Verstappen, a także odporności psychicznej. Kierowca z Monako jechał pewnie i dojrzale, dopóki nie odczuwał presji. Jednak już kilka okrążeń przed incydentem widać było różnicę tempa czołowej dwójki i można było przewidywać, że to się musi tak skończyć. Trzeba jednak wziąć pod uwagę różnicę doświadczenia kierowców. Chociaż obaj są w tym samym wieku (21 lat), Verstappen zalicza już swój piąty pełny sezon w Formule 1, Leclerc - dopiero drugi. Najnowsze wiadomości o Robercie Kubicy! Trudno dziwić się rozczarowaniu Leclerca i Ferrari. Wygrana była tak blisko... Dosłownie na wyciągnięcie ręki. To był trudny weekend dla Mercedesa. Chyba nawet bardzo trudny. Najniższy stopień podium dla Bottasa i piąte miejsce Hamiltona po przegranym w końcówce pojedynku z Vettelem to bez wątpienia wynik bardzo odległy od oczekiwań po ośmiu kolejnych zwycięstwach. Williamsy tradycyjnie ukończyły wyścig na dwóch ostatnich miejscach. Russell był znów wyraźnie szybszy od Kubicy. I właściwie to już nie chce się pisać o Williamsie, może trochę dlatego, że nie bardzo wiadomo co pisać. Dajmy sobie kilka dni i powrócimy do tego tematu. Grand Prix Austrii było ciekawym wyścigiem, z pewnością najciekawszym w tym sezonie, ale zastanawiam się, czy powszechny entuzjazm nie jest lekko przesadzony. Fakt, że byliśmy świadkami ciekawej rozgrywki związanej ze strategią pit stopów i zmianą opon, a pojedynek o zwycięstwo w końcówce był świetny. Mam jednak wrażenie, że Formuła 1 wieloma nudnymi wyścigami obniżyła nasz poziom oczekiwań. Ciekawe jakie byłyby opinie, gdyby Verstappen nie wyprzedził w końcówce Leclerca... Grzegorz Gac