Ciekawym epizodem w historii toru jest, że gościł on start i metę kolarskiej drużynowej jazdy na czas na dystansie 100 km podczas igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Polscy kibice wiązali wielkie nadzieje ze startem naszego zespołu w składzie Dariusz Baranowski, Marek Leśniewski, Andrzej Sypytkowski i Grzegorz Piwowarski. Niestety, nie udało się powtórzyć sukcesu z Seulu sprzed 4 lat, gdy polska drużyna zdobyła srebrny medal. Skończyło się szóstym miejscem, a Darek Baranowski, obecnie komentator Eurosportu do dziś pamięta strome zjazdy i podjazdy na torze, chociaż - jak mówi - w telewizji tego nie widać! Dla kierowców wyścigowych takie nachylenia nie stanowią problemu, a tor w Katalonii ma opinię raczej mało atrakcyjnego. Wyścigi przebiegają często jak procesja. W ostatnich latach obiekt był świadkiem kilku historycznych wydarzeń. W 2012 swoje jedyne zwycięstwo w karierze odniósł tutaj Pastor Maldonado w Williamsie - aż trudno dziś uwierzyć, że zespół z Grove wygrywał kiedyś wyścigi... Ale najbardziej dramatyczny i pamiętny był wyścig w 2016 roku, gdy po kolizji na pierwszym okrążeniu odpadli Lewis Hamilton i Nico Rosberg, otwierając drogę do pierwszego zwycięstwa w karierze Maxa Verstappena. Rok po swoim debiucie, Holender został najmłodszym zwycięzcą wyścigu Formuły 1, w wieku 18 lat i 228 dni. Ciekawe, czy ktoś kiedyś pobije ten rekord. Tor pod Barceloną jest bardzo wymagający aerodynamicznie. Kierunek i siła wiatru potrafi zmieniać się wielokrotnie w ciągu dnia, co inżynierowie i kierowcy muszą brać pod uwagę. Trybuny na torze mogą pomieścić ponad 140 000 widzów, ale to będzie miało w ten weekend najmniejsze znaczenie. Wyścig odbędzie się podobnie, jak dotychczasowe bez kibiców. Tak samo ma być w kolejnych rundach na torach Spa i Monza, ale są nadzieje, że już 11 września w Mugello niewielka liczba kibiców zostanie wpuszczona na tor, jeżeli warunki na to pozwolą. I to będzie zapewne początek powolnego powrotu do normalności. Do nowej normalności, bo kiedy powróci ta zupełnie normalna normalność - tego nikt nie wie. Pewnie za kilka lat. W kolejnych wyścigach stopniowo coraz więcej widzów będzie mogło kupić bilety. Podczas Grand Prix Rosji być może będzie ich 30 000.