Grand Prix Rosji odbędzie się na torze w Soczi po raz piąty z rzędu, ale pewnie nie wszyscy wiedzą, że początki historii wyścigu sięgają jeszcze czasów carskich! Chociaż na lekcjach historii nas tego nie uczono, pierwsze dwie edycje odbyły się w Sankt Petersburgu, gdy jeszcze nikt nie słyszał o Formule 1 - w latach 1913 i 1914, a potem przyszły mroczne i burzliwe czasy, gdy nikt nie myślał o ściganiu... Kolejny etap historii to początek lat 80. ubiegłego stulecia, gdy Bernie Ecclestone w poszukiwaniu nowych rynków zapragnął mieć wyścig za żelazną kurtyną. Kilkuletnie negocjacje zakończyły się niepowodzeniem i w ten sposób w kalendarzu pojawiło się w 1986 roku Grand Prix Węgier, na co towarzysze radzieccy łaskawie zezwolili. Jednak temat Formuły 1 w Rosji powracał co jakiś czas. W 2008 rozpoczęto budowę toru zaprojektowanego przez Hermanna Tilke niedaleko Wołokołamska, 100 km od Moskwy. Tor oddano "po przejściach" w roku 2012, ale ostatecznie plan zorganizowania tam wyścigu Formuły 1 nie powiódł się wskutek różnych okoliczności. Spośród ważniejszych serii ścigały się tam między innymi World Series by Renault, DTM i WTCC. Najnowsze wiadomości o Robercie Kubicy! Grand Prix Rosji zorganizowano ostatecznie w 2014 roku w Soczi. Tor powstał pomiędzy obiektami zimowych igrzysk olimpijskich, a jego trasa prowadzi częściowo drogami publicznymi. Pętla o długości okrążenia blisko 5,9 km należy do najdłuższych w kalendarzu. Co ciekawe, do tej pory wszystkie edycje Grand Prix Rosji, łącznie z dwoma przed ponad stu laty, wygrali kierowcy Mercedesa. Trzykrotnie, w tym przed rokiem najszybszy był Lewis Hamilton, po razie wygrywali Nico Rosberg (w drodze do swojego tytułu mistrzowskiego w 2016) i Valtteri Bottas (2017). Ta statystyka zdawałaby się wskazywać faworyta, ale na torze ścigają się kierowcy w samochodach, a nie liczby. Z kolei inne liczby - wyniki ostatnich trzech wyścigów - każą upatrywać faworyta w Ferrari. Ale typowanie faworytów niedzielnego wyścigu jest wyjątkowo karkołomnym zadaniem po Grand Prix Singapuru, gdy chyba nikt nie przewidział, że Ferrari będą tak szybkie i odniosą przekonujące podwójne zwycięstwo. Inżynierowie Mercedesa mieli zaledwie kilka dni, aby znaleźć coś, co pozwoli im odrobić stratę do włoskich rywali. Tor w Soczi nie należy do obiektów lubianych przez większość kierowców i nie jest obiektem, na którym łatwo jest wyprzedzać. Dużą rolę odegra strategia pit stopów, podobnie jak w minioną niedzielę w Singapurze. Niemal na pewno optymalną będzie strategia jednego postoju. Raczej trudno oczekiwać wielu efektownych manewrów wyprzedzania. Decydujące mogą być rozstrzygnięcia sobotniej sesji kwalifikacyjnej, a trzy grosze (albo więcej) może wtrącić pogoda. Prognozy na weekend nie wykluczają deszczu. I jeszcze jedno - warto pamiętać, że oprócz Mercedesa i Ferrari jest jeszcze ten trzeci, czyli Red Bull... Grand Prix Rosji ma obecnie kontrakt do 2025 roku, ale wcale nie jest pewne, czy do końca tego okresu będzie odbywać się w Soczi. Od dawna bowiem słychać plotki, które w ostatnich dniach się nasiliły, że być może wyścig zostanie przeniesiony do Sankt Petersburga czyli można powiedzieć, że powróci do korzeni po ponad stu latach. Tuż przed rozpoczęciem weekendu mówi się o tym już zupełnie głośno i z pewnością nie jest to przypadek, że temat wypłynął akurat teraz. Podobno projekt przeniesienia wyścigu popiera sam Władimir Putin, no a skoro tak, to sami rozumiecie... Padła nawet data - 2021 roku, czyli to stosunkowo nieodległa przyszłość. Na co liczymy w ten weekend jeżeli chodzi o Williamsa i Roberta Kubicę? Po ogłoszonej tydzień temu decyzji o opuszczeniu zespołu bardziej czekamy teraz na doniesienia z frontu walki o przyszłość polskiego kierowcy, niż na wieści z garażu. Powiedzmy sobie szczerze - szanse na ściganie w Formule 1 w 2020 są niewielkie. Możliwa jest posada kierowcy rozwojowego i rezerwowego, łączona ze startami w innej serii, zapewne w samochodach z dachem. Jaka będzie przyszłość Roberta Kubicy, nie wie obecnie nikt, nawet on sam. Ważne, że ma wsparcie PKN Orlen, a także milionów kibiców w Polsce, którzy czekają na jego występy i... sukcesy. Jedno jest pewne - taki sezon pełen niezasłużonych porażek, jak 2019, już się nie powtórzy Grzegorz Gac