Skoro już ustaliliśmy, że w czołówce wszystko przebiegło zgodnie z planem, zajmijmy się ciekawszymi tematami. Po sesjach treningowych były wątpliwości, czy kierowcy Ferrari zdołają awansować do Q2. Obawy okazały się uzasadnione. Leclerc i Vettel rzutem na taśmę, w ostatniej chwili zdołali wbić się do czołowej piętnastki, co zostało uznane za niespodziankę in plus! Więcej jednak w sobotę nie dało się zrobić. Warto przypomnieć, że dwa ostatnie wyścigi w Spa zakończyły się zwycięstwami tych dwóch kierowców... W Q2 zdołali pokonać tylko Russella. W Ferrari nic nie działa tak, jak powinno. W niedzielę drugi pit stop Leclerca trwał 5 sekund czyli mniej więcej dwa razy dłużej, niż powinien. Kierowca zapytał przez radio o przyczyny. Usłyszał, że porozmawiamy potem. Rozmowa - kuriozum. Kierowca z Monako spadł na ostatnie, siedemnaste miejsce. Na 28. okrążeniu Perez bez problemu wyprzedził Vettela. Kilka okrążeń później to samo zrobił Gasly. Żal patrzeć, co się dzieje z najbardziej utytułowanym zespołem w historii Formuły 1, drugim w klasyfikacji sezonu 2019. Vettel proponował pit stop, ale oznaczałoby to spadek na ostatnie miejsce, zajmowane w tym momencie przez... Leclerca! Dwa ostatnie miejsca dla Ferrari w wyścigu... Za Williamsem, Haasem i Alfą Romeo. Czy ktoś wyobrażał sobie taki scenariusz jeszcze kilka tygodni temu? Samo opisywanie tego, co dzieje się ze Scuderią przypomina kopanie leżącego. Przed wyścigiem kierowcy Ferrari zapowiadali walkę o punkty, ale... na zapowiedziach się skończyło. Vettel był ostatecznie trzynasty, Leclerc czternasty. Obydwaj przegrali z Kimi Räikkonenem z Alfy Romeo, napędzanej silnikiem... Ferrari!