Co łączy te obiekty? Właściwie niewiele, poza spektakularnym położeniem. Monako i Montreal znajdują się w środku miasta, z tym że ten drugi na wyspie. Tor Spa z kolei położony jest w górach, chociaż można powiedzieć - co to za góry, najwyższy szczyt pasma Ardenów Signal de Botrange liczy raptem 694 m n.p.m. Fakt, to niewiele, ale wystarczająco dużo, aby pogoda na torze była zmienna i nieprzewidywalna, jak w prawdziwych, znacznie wyższych górach! Każda seria ścigająca się w Spa, nie wyłączając Formuły 1, niezależnie od pory roku musi się z tym liczyć. I na tym między innymi polega dyskretny urok tego toru. Aby nie szukać daleko, niespełna dwa tygodnie temu odbyła się tu runda WEC czyli Długodystansowych Mistrzostw Świata. Piątkowa sesja kwalifikacyjna odbyła się przy pięknej, słonecznej, niemal upalnej pogodzie. W sobotę wczesnym popołudniem startowano w strugach deszczu za samochodem bezpieczeństwa, a 6-godzinna rywalizacja była przerywana kolejnymi wizytami safety cara z powodu kaprysów pogody. W tegorocznym dziwnym, skróconym sezonie zabrakło Monako i Montrealu, a zatem z moich faworytów pozostało tylko Spa, a właściwie Spa-Francorchamps, bo tak brzmi pełna nazwa obiektu. Okrążenie liczy niemal równe 7 kilometrów, co oznacza, że jest to najdłuższy tor w kalendarzu. To prawdziwy rollercoaster. Najwyższy punkt toru położony jest na wysokości 470 metrów - to koniec prostej Kemmel, przed zakrętem Les Combes, skąd zaczyna się ostry zjazd do najniżej położonego zakrętu Paul Frere (373 metry). Spa słynie z niezwykle urozmaiconej i wymagającej konfiguracji. To obok Monzy jeden z najszybszych torów w kalendarzu. Spa to przede wszystkim dwa zakręty, a właściwie dwa miejsca na torze - sekwencja Eau Rouge / Raidillon oraz Blanchimont. Ta pierwsza sekcja to kombinacja trzech bardzo szybkich zakrętów, które chyba każdy kierowca na świecie zalicza do swoich ulubionych. Lewy do prawego w zagłębieniu toru, gdzie samochód jest w ułamku sekundy dociskany do nawierzchni, a po chwili już odciążony składa się w lewy "ślepy", czyli z niewidocznym wyjściem, pod górę. Palce lizać! Z kolei Blanchimont może mniej efektownie wygląda w telewizji, ale dla kierowcy w kokpicie jest niemniej emocjonujący, a efekt docisku aerodynamicznego jest po prostu niewiarygodny.