Początek weekendu nie był udany dla kierowców Mercedesa. W dwóch spośród trzech treningów najszybszy był Charles Leclerc, który wygrał także sesję kwalifikacyjną, po raz kolejny pokonując swojego kolegę z zespołu, czterokrotnego mistrza świata Sebastiana Vettela. Młody kierowca z Monako ponownie startował z pole position. W niedzielne popołudnie mieliśmy być świadkami pojedynku dwóch strategii. Obydwa Ferrari rozpoczynały na oponach miękkich, a Mercedesy na ogumieniu o średniej twardości mieszanki. Ostatecznie jednak przebieg rywalizacji sprawił, że nie mieliśmy okazji przekonać się, która z tych strategii była lepsza. Perfekcyjnym startem popisali kierowcy Ferrari, znacznie słabszym - ich rywale z Mercedesa. Sebastian Vettel wyprzedził zaraz po starcie Leclerca, za nimi jechali Hamilton i Bottas i taką kolejność oglądaliśmy przez większość pierwszej części wyścigu, aż do 22 okrążenia, gdy zaczęły się pit stopy. Jako pierwszy z czołówki zjechał do boksu po opony pośrednie Leclerc, a cztery okrążenia później Vettel, który powrócił na tor za swoim kolegą z zespołu. Na czele były dwa Mercedesy - Hamilton przed Bottasem, ale miały jeszcze pit stop do odbycia. Najnowsze wiadomości o Robercie Kubicy! Na 28 okrążeniu Vettel stracił moc samochodu i odpadł z wyścigu. Był to potężny cios w strategię Scuderii Ferrari, która po nieudanej pierwszej połowie sezonu, po wakacyjnej przerwie wyraźnie złapała oddech. Hamilton i Bottas skorzystali z okazji i zjechali po miękkie opony podczas fazy wirtualnego samochodu bezpieczeństwa. Po powrocie na tor liderem był już Hamilton przed jedynym pozostałym na torze kierowcą Ferrari i Bottasem. Chwilę później George Russell uderzył w barierę, a Robert Kubica zjechał do alei serwisowej i został wycofany z wyścigu. W ten sposób po raz pierwszy w tym sezonie Polaka zabrakło na mecie. Co interesujące, Kubica powiedział, że nie wie, dlaczego zespół go wycofał... Dowiedział się później. Leclerc skorzystał z wyjazdu na tor samochodu bezpieczeństwa i zjechał po miękkie opony, mając już niewiele do stracenia. Powrócił na tor na trzeciej pozycji za dwoma Mercedesami. Gdy po 32 okrążeniach wznowiono rywalizację Leclerc w bardzo szybkim Ferrari próbował równie desperacko, co bezskutecznie zaatakować zajmującego drugą pozycję Bottasa. W końcówce Hamilton uzyskał najlepszy czas okrążenia, zdobywając dodatkowy punkt. Pewnie wygrał Grand Prix Rosji i jest jeszcze bliżej kolejnego tytułu mistrzowskiego, niż w niedzielę rano. To samo można powiedzieć o zespole Mercedesa, który dzięki drugiemu miejscu Bottasa zgarnął w Soczi pełną pulę punktów i jest już bardzo blisko tytułu w klasyfikacji zespołowej. Trzeba przyznać, że zespół Mercedesa miał w niedzielę sporo szczęścia. Z początku zanosiło się, że będzie to trudny dla nich wyścig, ale po odpadnięciu Vettela karta się odwróciła i wszystko zaczęło układać się po myśli strategów zespołu z Brackley. Rozczarowaniem weekendu w Soczi było słabe tempo Red Bulla. Max Verstappen przyjechał na metę na czwartym miejscu ze stratą blisko 9 sekund do zwycięzcy i nie był w stanie zagrozić czołowej trójce. O występie Williamsa można napisać chyba tylko tyle, że był to najgorszy spośród wszystkich beznadziejnych występów w tym roku. O ile do tej pory mogliśmy się pocieszać przynajmniej niezawodnością samochodów i regularnym dojeżdżaniem do mety przez obydwu kierowców, to teraz już nawet to nam nie zostało. Robert Kubica ocenił ten weekend jako najmniej udany w całej jego karierze. Jego celem w sezonie było osiągnięcie mety we wszystkich wyścigach, ale w Rosji okazało się, że nawet tego nie uda się osiągnąć. Aż wierzyć się nie chce, ale Kubica został wycofany z wyścigu przez zespół w celu zaoszczędzania części przed kolejnymi wyścigami. I prawdę mówiąc nie wiadomo już, jak to skomentować. Jedno jest pewne: w tym sezonie nie spodziewajmy się już niczego. W najbliższych tygodniach śledźmy raczej postępy prac nad przyszłorocznymi planami Roberta Kubicy i PKN Orlen, niż kolejne tragiczne występy Williamsa. Grzegorz Gac