Grand Prix Wielkiej Brytanii to wyścig wyjątkowy, bo aż siedem z dziesięciu zespołów (bez Ferrari, Toro Rosso i Alfa Romeo) ma swoje siedziby właśnie w Anglii, i to nawet całkiem niedaleko toru. Nawet tak "angielskie" marki, jak Renault czy Mercedes. Także znaczna część personelu zespołów to obywatele Zjednoczonego Królestwa. Można więc śmiało powiedzieć, że to dla nich wyścig domowy. W piątek podczas dwóch sesji treningowych kierowcy zmagali się z nową, niedawno położoną, śliską nawierzchnią, miejscami nieco nierówną. W tych nowych warunkach wszyscy musieli szukać rozwiązań problemów. W Ferrari na przykład narzekali na nadmierne zużycie lewej przedniej opony. Kierowcy musieli walczyć także z silnymi podmuchami wiatru. Byliśmy świadkami wyjątkowo licznych "wycieczek" poza tor. Kuriozalną przygodę miał Romain Grosjean, który zaliczył kontakt z barierą i urwał przednie skrzydło jeszcze przed wyjazdem z alei serwisowej. Najlepiej podsumował incydent były kierowca F1 Karun Chandhok: Takie rzeczy nie powinny zdarzać się nawet w Formule 4! Gdyby ktoś chciał ogłosić konkurs na najgłupszy wypadek sezonu, a może i dziesięciolecia, to mamy pewnego kandydata! Sensację sprawił w piątek Pierre Gasly, którego niektórzy już niemal "wykwaterowali" z Red Bulla. Francuz wygrał pierwszą sesję treningową. W drugiej najszybsze były dwa Mercedesy, a w trzeciej, już w sobotę dość niespodziewanie formą błysnęło Ferrari - wygrał Leclerc przed Vettelem. Zawsze jednak podkreślamy, że do wyników sesji treningowych należy podchodzić z rezerwą. Prawdziwy potencjał faworyci pokazali dopiero w sobotę popołudniu w sesji kwalifikacyjnej, która zakończyła się podwójną wygraną Mercedesa. Bottas pokonał Hamiltona różnicą zaledwie sześciu tysięcznych sekundy. Ustawienie drugiego rzędu wróży spore emocje. Charles Leclerc przegrał z Bottasem zaledwie 0,079 sekundy i zapewnił sobie trzecie pole startowe. Tylko 0,1 sekundy stracił do kierowcy z Monako Max Verstappen. To oznacza, że dwójka, która w kontrowersyjnych okolicznościach walczyła o zwycięstwo dwa tygodnie temu w Austrii, teraz będzie ruszać z drugiej linii. Może być ciekawie... Z piątego pola wystartuje Pierre Gasly, który do tej pory zalicza chyba swój życiowy weekend, a niespodzianka in minus to dopiero szóste miejsce Vettela, ze stratą prawie 0,7 sekundy. Jeżeli nic się nie zmieni, były mistrz świata będzie niedługo "świętował" rocznicę swojego ostatniego zwycięstwa, bo w niedzielę na Silverstone swojej statystyki zwycięstw raczej nie poprawi, chyba, że Scuderia coś znajdzie albo... swoje parę groszy dołoży pogoda. Angielska... Z drugiej strony tabeli wyników bez zmian. Obecny na torze Frank Williams, świętujący 50-lecie swojej pracy w Formule 1 nie miał powodów do odrobiny satysfakcji. Kierowcy zespołu z Grove zajęli dwa ostatnie miejsca, a Russell był o blisko 0,5 sekundy szybszy od Kubicy, który narzekał na wiatr, który oczywiście przeszkadzał wszystkim, ale kierowcom w słabszych samochodach - nieco bardziej. Co ciekawe, Robert Kubica sprawiał wrażenie nieco bardziej optymistycznego, niż w poprzednich rundach. W dwóch ostatnich wyścigach - w Kanadzie i w Austrii, Ferrari było dosłownie o krok od zwycięstwa. Można powiedzieć, że w obydwu przypadkach Scuderia straciła wygrane trochę w wyniku kontrowersyjnych decyzji sędziów. Przed rokiem na Silverstone wygrał Vettel, ale pomógł mu w tym pech Hamiltona. Warto też pamiętać, że Ferrari nie wygrało jeszcze ani razu w tym roku. Mało tego, ostatnie zwycięstwo Scuderii to GP USA wygrane przez Raikkonena w październiku zeszłego roku. Ale trzeba cały czas pamiętać, że to jest Silverstone... i angielska pogoda! Grzegorz Gac