Zapytany przez Mikołaja Sokoła z Eleven Sports o to, co spowoduje, że po wyścigu będzie wsiadał z uśmiechem na twarzy, Robert Kubica odparł: - Jak pamiętam, to nawet w 2008 roku, po wygraniu wyścigu nie wsiadałem z uśmiechem do samolotu. Weekend z Grand Prix Kanady na pewno nie ułatwi mi brak pierwszego treningu. Jeżeli reszta weekendu wyjdzie pomyślnie, to będzie połowa sukcesu - dodał Polak, lecz szybko doprecyzował: - Sukces na dziś to nie wygrywanie wyścigów, czy zdobywanie w nich punktów, tylko wykonywanie swoich obowiązków jak najlepiej - podkreśla Robert. Dodał, że sytuacja nie jest łatwa i punktował słabości bolidu Williamsa. - Pewne pozytywne rzeczy mogą się wydarzyć, co byłoby krokiem naprzód. Mówi się, że czas to pieniądz, a w Formule 1 czas to wyniki. Sęk w tym, że inni też pracują. Mam nadzieję, że postęp kiedyś przyjdzie i będzie bardziej widoczny niż u innych - nie kryje Polak. Najnowsze wiadomości o Robercie Kubicy! Przypomniał też starą prawdę: jeżeli nie poprawiasz elementów bolidu, w stosunku do ubiegłego sezonu, to się cofasz. - Nie pracujesz tylko dla siebie, ale też przeciw innym fabrykom. Ludzie w telewizji oglądają jeden wyścig, ale równolegle, w fabrykach, trwa drugi, w którym czas jest też bardzo ważny. To, jak szybko jesteś w stanie poprawiać rzeczy i rozwiązywać problemy, jest kluczowe w tym sporcie - opisuje Kubica. W kwalifikacjach do dzisiejszego wyścigu Polak zajął 20. miejsce. Do najszybszego w Q1 - Sebastiana Vettela Robert stracił 3,193 sekundy, a od kolegi z Williamsa - George’a Russella był wolniejszy o 0,7 sekundy. Sprawa jest jasna: jadąc samochodem Williamsa nie da się nie tylko wygrywać, ale nawet punktować. MiKi