Wokół założonej 80 lat temu w Maranello przez kierowcę wyścigowego Enzo Ferrariego firmy narosło wiele mitów i legend. Jej markę w Formule 1 tworzyły tak wybitne postaci, jak Juan Manuel Fangio, Niki Lauda czy Michael Schumacher. Obecny sezon nie jest udany dla ekipy spod znaku wierzgającego czarnego konia, ale teraz cały kraj trzyma kciuki za niedzielny sukces na debiutującym w królewskiej klasie "domowym" torze Mugello, który pozwoliłby godnie uczcić wielki jubileusz. Choć Charlesa Leclerca i Sebastiana Vettela próżno szukać w czołówce klasyfikacji mistrzostw świata kierowców, to wszyscy Włosi znowu chcieliby usłyszeć bicie dzwonów kościelnych w Maranello, ponieważ tak dzieje się za każdym razem, gdy czerwony bolid pierwszy mija linię mety wyścigu F1. Tradycja narodziła się w 2000 roku, gdy ksiądz Alberto Bernardoni wstrzymał bicie dzwonów w czasie mszy do momentu aż Schumacher, wygrywając zawody w Japonii, zapewnił Ferrari pierwszy od 21 lat tytuł mistrza globu. Ostatnio taka celebracja sukcesu miała jednak miejsce we wrześniu ubiegłego roku po wyścigu w Singapurze, a później... było tylko gorzej. Przygotowany na ten sezon przez włoski koncern model SF1000 nie wytrzymuje konkurencji nie tylko z Mercedesem, ale i innymi zespołami. Schumacher pomógł Ferrari w procesie powrotu na szczyt, zdobywając w jego czerwonych barwach pięć ze swoich siedmiu tytułów mistrza świata. Tych świetnych dla swojego "dziecka" czasów nie dożył założyciel firmy. Enzo Ferrari zmarł w rodzinnej Modenie w 1988 roku w wieku 90 lat. To on założył w niewielkim biurze w Maranello w 1938 roku przedsiębiorstwo, które od 1947 roku produkuje auta marki Ferrari i przez lata rozrosło się do wielkości globalnej korporacji. W 1957 roku powstało 100, a w ubiegłym roku było to już ponad 10 tys. luksusowych samochodów. Obecnie Ferrari jest częścią grupy motoryzacyjnej Fiat Chrysler. Zanim Ferrari trafiło do powszechnego użytku, pod marką Scuderia od początku brało udział w powstałej w 1950 roku klasie Formuła 1. I jako jedyny zespół ani na moment jej nie opuścił, choć nie w każdym wyścigu czerwone auto pojawiło się na torze.