Niedzielny wyścig w Japonii był fatalny dla młodego kierowcy Ferrari. Już na starcie stracił drugą pozycję, a po chwili uderzył w bolid Maxa Verstappena. Rywal wypadł za tor i stracił aż 12 pozycji, a po kilku okrążeniach musiał wycofać się przez problemy z samochodem. Ucierpiało też przednie skrzydło bolidu Leclerca. Mimo tego pozostał na torze, choć fragmenty uszkodzonego elementu szorowały po asfalcie. Leclerc dostał polecenie zjazdu do alei serwisowej, ale początkowo nie miał zamiaru opuszczać toru, twierdząc, że z jego bolidem jest wszystko w porządku. Doprowadził w ten sposób do niebezpiecznej sytuacji, bo części uszkodzonego elementu z jego bolidu w końcu się oderwały i trafiły w bolid Lewisa Hamiltona, przez co Brytyjczyk stracił prawe lusterko. Sędziowie jednak początkowo wcale nie zamierzali zająć się tym incydentem. Pojawił się nawet taki komunikat. Po chwili zmienili zdanie, ale wydali oświadczenie, że będą rozpatrywać sprawę dopiero po zakończeniu wyścigu. Kilka godzin później postanowili ukarać Leclerca i zespół Ferrari. Za spowodowanie kolizji do jego czasu doliczono pięć karnych sekund, a kolejnych dziesięć dostał za jazdę uszkodzonym samochodem. W efekcie spadł z szóstego na siódme miejsce i stracił dwa punkty w klasyfikacji generalnej na rzecz Daniela Ricciardo z Renault. Ferrari będzie dodatkowo musiało zapłacić 25 tys. euro. MZ Najnowsze wiadomości o Robercie Kubicy!