Po tym, jak Rosja napadła zbrojnie Ukrainę, zamieszanie związane z F1 i pierwszym z wymienionych krajów było ogromne. Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) stwierdziła, że nie będzie wykluczać ze wszelkich rywalizacji Rosjan, jednak krajowe związki różnie odniosły się do tego postanowienia - Motorsport UK od razu zabronił reprezentantom Rosji brania udziału w zawodach organizowanych na Wyspach. Tym samym kierowca Formuły 1 Nikita Mazepin mógł zapomnieć o jeździe w GP Wielkiej Brytanii - ostatecznie i tak nie miało to znaczenia, bowiem jego zespół, Haas, postanowił rozwiązać z nim umowę. To jednak nie wszystko, bowiem z kalendarza F1 zniknęło też tegoroczne GP Rosji, a potem zerwana została również umowa dotycząca organizacji imprezy na kilka kolejnych sezonów. To wywołało oczywiste niezadowolenie Aleksieja Titowa, szefa firmy Rosgonka, odpowiedzialnej za organizację wyścigu. W wywiadzie z Match TV, telewizją wywodzącą się z jego ojczyzny, Titow przyznał, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. F1. GP Rosji odwołane na lata. Organizator zapowiada działania prawne... "To, co się dzieje, trudno nazwać komunikacją w biznesie" - żalił się biznesmen. "Oczywiście od dawna współpracujemy z FIA i Formułą 1, więc dyskutowaliśmy o obecnej sytuacji i o tym, jak się z niej wydostać, aby nie wywoływać od razu kryzysu. O wypowiedzeniu kontraktu zostaliśmy powiadomieni bezpośrednio na 10 godzin przed publikacją wiadomości o tej decyzji" - twierdzi. Jak utrzymuje Titow, decyzja została podjęta jednostronnie i bez wysłuchania stanowiska Rosgonki. Na pytanie o to, czy F1 zapłaci jakąś karę, nie odpowiada wprost - daje jednak do zrozumienia, że trwa analiza prawna przed następnymi ruchami... "Na razie nie mogę podać szczegółów, ponieważ nadal prowadzimy postępowanie i nie do końca słuszne byłoby ujawnienie teraz detali. Mogę tylko powiedzieć, że początkowo umowa była tak skonstruowana, że jej zerwanie było możliwe tylko z powodu działania siły wyższej. Potem jednak wszystko przerodziło się w jednostronne unieważnienie" - opowiada Titow. Zdaniem prezesa Rosgonki działanie F1 było motywowane faktem, że organizacja obawiała się niewypłacalności ze strony rosyjskiej. F1 będzie musiała zwrócić pieniądze za GP Rosji? Tak uważa prezes Rosgonki "Dalsze kroki prawne wymagają dodatkowej analizy. Nie jest to łatwa praca, ale wykonamy ją. (...) Mówimy też o zwrotach, ponieważ tegoroczna opłata za Grand Prix została częściowo przekazana Formule 1 i musi ona ją zwrócić - czy działaczom się to podoba, czy nie" - odgraża się Titow. F1 prawdopodobnie faktycznie będzie musiała dokonać pewnych zwrotów kosztów, natomiast z całą pewnością w końcowym rezultacie organizatorom cyklu zerwanie umowy się opłaci - trzymanie dalej tak poważnej relacji biznesowej z Rosjanami byłoby wizerunkowym i ekonomicznym strzałem w stopę. Nie mówiąc o kwestiach moralnych związanych z prowadzeniem interesów z państwem, które prowadzi wojnę napastniczą i dopuszcza się ataków na cywilów.